poniedziałek, grudzień 02, 2024
Follow Us
niedziela, 13 październik 2013 08:16

Trzy pytania do... Sergiusza Pinkwarta Wyróżniony

Napisane przez OKI
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Trzy pytania do... Sergiusza Pinkwarta Fot.: Archiwum pryw.

Rozmowa z Sergiuszem Pinkwartem, dziennikarzem, muzykiem, pisarzem i podróżnikiem, prowadzącym bloga podróżniczego www.fromwarsawwithlove.pl

W Twoich biografiach na okładkach książek, przy blogach i felietonach, można przeczytać, że jesteś: „dziennikarzem, podróżnikiem, muzykiem grającym w Teatrze Muzycznym ROMA, orkiestrze i kilku kwartetach, blogerem podróżniczym, autorem książek dla dzieci i powieści dla dorosłych, a w wolnych chwilach przewodnikiem w Muzeum Narodowym w Warszawie". Nie przechwalasz się?
Trochę się przechwalam, bo oczywiście nie dałbym rady być tym wszystkim naraz. Staram się żonglować czasem i szanować każdą minutę, żeby choć raz na miesiąc usiąść z książką i spokojnie poczytać. Ale to tylko świadczy o tym, że mam jeszcze jakieś rezerwy czasowe. Bardzo cenię ludzi, którzy poświęcają całe swoje życie jednej pracy, bądź idei, ale to nie moja bajka. Te wszystkie moje zawody i zajęcia, które wymieniłaś, to nie praca, tylko styl życia. Dziennikarzem bywam wtedy, gdy prowadzę wywiad, piszę tekst, czy zbieram materiały na bloga. Czekaj... nie. Wtedy jestem chyba blogerem, a nie dziennikarzem? Jak gdzieś wyjeżdżam, to jestem podróżnikiem. Ale jeśli w pociągu wyciągam notes i zapisuję pomysły na kolejną książkę, to równocześnie jestem i podróżnikiem i pisarzem. A gdy w tym czasie zadzwoni telefon i jakaś redakcja zamówi u mnie tekst? W sumie najłatwiej jest z muzyką i muzeum. Wtedy wyłączam telefon i poświęcam się całkowicie graniu, bądź opisywaniu barokowych symboli w malarstwie Giovanniego Francesca Barbieriego. Życie na moment staje się prostsze...

 

Dałoby się tym obdzielić kilka etatów. Można mieć jakieś życie prywatne przy takiej ilości zajęć?
Nie. Przepraszam na moment... Mój czteromiesięczny syn zaczął płakać, musiałem go nakarmić. O co pytałaś? O życie prywatne? Do niedawna wydawało mi się, że mam czas zajęty od rana do nocy. A potem urodził się Wilhelm i okazało się, że co dwie–trzy godziny muszę znaleźć 45 minut na nakarmienie go. A w ciągu dnia co najmniej dwie godziny na spacer. I to nie – tak jak marzyłem – do kawiarni, gdzie spokojnie będę mógł popracować, tylko muszę szybkim krokiem maszerować popychając wózek. I wybierać takie trasy, gdzie nie ma zbyt wielu przystanków na skrzyżowaniach, bo syn nie znosi nawet najkrótszych postojów. Plany pisania w kawiarni diabli wzięli. Pojawiły się za to inne możliwości. Razem z moją dziewczyną Magdą i małym Wilim wspólnie podróżujemy i nowe tematy do pisania mnożą się w postępie geometrycznym.

 

Nad jakimi projektami pracujesz w tym momencie?
Nawarstwiło mi się kilka ważnych rzeczy. Powinienem nad nimi pracować równolegle, ale to mało realne. Mamy z Magdą w serwisie natemat.pl cykl cotygodniowych tekstów podróżniczych „Weekend w...". Mam nadzieję, że jeszcze osiem miesięcy i powstanie z tego całkiem gruba i ciekawa książka. A propos książek... Do końca roku powinienem oddać do druku dwie książki dla młodzieży: jedną o Tatrach i muzyce góralskiej, druga to kryminał z akcją w Warszawie. Cały czas chodzi mi też po głowie książka z reportażami z podróży. Chcę też rozkręcić kwartet smyczkowy z zacięciem warszawskim. Powinienem też – i to właściwie „na wczoraj" oddać w Muzeum Narodowym scenariusze kolejnych lekcji, które chcę prowadzić. Bo właśnie otwiera się po remoncie galeria starożytności i sztuki średniowiecznej. Mam też już zaplanowany wykład o aniołach i demonach muzyki barokowej... Do tego dochodzą bieżące zobowiązania dziennikarskie – teksty podróżnicze i lifestyle'owe do kilku gazet i portali. No i przede wszystkim nasze ukochane dziecko, w które wkładamy z Magdą nie tylko pracę ale i całe serce – nasz własny blog podróżniczy: www.fromwarsawwithlove.pl Mamy już całkiem spore grono stałych czytelników, które co miesiąc powiększa się o kolejny tysiąc osób. Traktujemy ich jak naszych najlepszych przyjaciół, dlatego staramy się dla nich prawie każdego dnia publikować na blogu teksty o podróżach, dzielić się naszymi doświadczeniami, polecać miejsca, które przetestowaliśmy i możemy być pewni, że warto tam pojechać, albo ostrzegać przed nietrafionym wyjazdem. Od niedawna na blogu są dostępne filmy z naszym udziałem, publikowane także na naszym oficjalnym kanale na YouTube – wymyślamy więc tematy, nagrywamy, potem sami montujemy... A pomysły na kolejne przedsięwzięcia zapisujemy na dużej kartce przypiętej do lodówki magnesem przywiezionym z podróży do Irlandii. Bo wszystko dopiero przed nami.

{jumi [*8]}

a