Wydrukuj tę stronę
piątek, 11 październik 2019 12:37

Słowacja: Kukkónia – największa rzeczna wyspa w Europie Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Wyspa Żytnia, Kukkonia Wyspa Żytnia, Kukkonia Cezary Rudziński

Kukkónia, ten niezwykły region w południowo – zachodniej Słowacji czeka jeszcze na odkrycie przez polskich turystów. Bo chociaż docierają również tutaj, to zdecydowanie mniej licznie, niż on na to zasługuje, oferując gościom mnóstwo różnorodnych atrakcji. I to przez cały rok, chociaż nie ma w nim terenów narciarskich.

Przekonać się o tym mogła niewielka grupka polskich dziennikarzy, a wśród nich przedstawiciel naszego portalu, zaproszonych tu na wyjazd studyjny przez spółkę Medianet – TV Productions.s.c. z Krakowa i organizacje turystyczne Żytniej Wyspy. Ten rozległy obszar położony między Dunajem i Małym Dunajem rozciąga się od Bratysławy na południowy wschód aż poza Komarno i używa równolegle dwu nazw: historycznej Kukkónia i późniejszej Wyspa Żytnia. Žitný Ostrov, a po węgiersku Csallóköz. Dlaczego także w tym drugim języku? Bo mieszka w nim znacząca mniejszość węgierska, sięgająca w takich miastach jak Velký Meder, Dunajská Streda czy Šamorin nawet 70-85%.

Dwujęzyczny region i żabie kumkanie

Na każdym kroku są w nim napisy w obu językach, a w przypadku informacji historyczno – turystycznych na zabytkowych lub ważnych obiektach, także angielskim, często również niemieckim, bo do Austrii przecież jest stąd tylko krok. Nazwa Kukkónia jest trochę żartobliwa, chociaż w 2014 roku przyjęło ją stowarzyszenie społeczne promujące tutejsze wyroby regionalne i w ogóle spożywcze, gdyż jest to równocześnie region ich najwyższej jakości na Słowacji. A także najzasobniejszy w Europie środkowej, szacowany na 10 mld m³, w znakomitą wodę pitną.

Organizacja ta zajmuje się także promocją turystyki i atrakcyjnego spędzania czasu wolnego. Dziwnie brzmiąca w obu językach nazwa Kukkonia pochodzi od naśladowania przez tutejszych średniowiecznych mieszkańców kumkania popularnych żab, zwanych tu czerwonobrzuchymi (kunka červenobrucha), którym ostrzegali się przed najeżdżającymi wyspę Tatarami. W otrzymanym folderze w języku słowackim znajduję wykazy tutejszych atrakcji. Najcieplejsza i z najmniejszą ilością opadów część Słowacji. Obszary chronionej przyrody z bogatą florą i fauną.

Regionalna kuchnia

Zabytkowe średniowieczne kościoły oraz młyny wodne. Kąpieliska termalne, trasy rowerowe, sporty wodne, jazda konna, myślistwo, wędkarstwo, wypłukiwanie złota. Dla amatorów zaś ryku motorów motocykli i samochodów, słynny, ogromny tor wyścigowo – treningowy Slovakiaring. Nawet ludzie obojętni na rozkosze podniebienia, a takich jeszcze nie spotkałem, nie mogą przejść obojętnie obok przysmaków kukkońskiej kuchni. W obszernej, bogato ilustrowanej książeczce poświęconej przykładom tradycyjnych potraw, z ich recepturami w językach słowackim, angielskim i węgierskim, tylko z miasta i okolic Velkeho Medera, jaką otrzymaliśmy, jest ich mnóstwo.

Jak one przekładają się na kuchnię codzienną, mieliśmy okazje przekonać się ze zbyt obfitego, ale smacznego „karmienia” nas. Z obiadami w restauracji Villa Rosa w Dunajskiej Stredzie, która już trzykrotnie w ostatnich latach otrzymała wyróżnienie Gurman Award jako „Najlepsza Restauracja Tematyczna”, czyli kuchni regionalnej na Słowacji. A jej szef Imre Bindies jest zwycięzcą telewizyjnej Wojny Kucharzy. Drugi z kilku przykładów, to business lunch w restauracji 5* hotelu Amade Château w zabytkowym pałacyku we Vrakúni. Czy kolacja w restauracji New York w Dunajskiej Stredzie.

Veľky Meder

Poznawanie turystycznych atrakcji Żytniej Wyspy rozpoczęliśmy w niespełna 9-tysięcznym miasteczku Velký Meder. I od tamtejszego kąpieliska termalnego oraz aquaparku Thermal Corvinus. Nawiązuje ono w nazwie do węgierskiego króla Macieja Korwina (Matthias Corvinus, po węgiersku Hunyadi Mátyjâs, 1443-1490), który przywrócił miasteczku status miasta. Położone w centrum południowej części wyspy, ma bogatą historię, chociaż niewiele zachowanych z niej zabytków. Velký Meder rozwinął się z osady, którą założyli jeźdźcy eskorty zbrojnej księcia Gezy I (970-997) w czasach przybycia Madziarów na te ziemie z Uralu.

Bezpieczeństwo mieszkańcom zapewniały też trzy twierdze „Awarskiego pierścienia”. Przypomnę, że wcześniej istniejące słowackie księstwa słowiańskie, zostały wchłonięte przez nowe państwo i na 10 wieków stały się „Górnymi Węgrami”. Sporo informacji o miasteczku, jego przeszłości oraz kilku zabytkach w dawnych wsiach Villa Meder i Ižop, z których powstał obecny Velký Meder, znalazłem w wydanej także po polsku, broszurze prezentującej Thermal Corvinus. On zresztą jest głównym magnesem przyciągającym rocznie 700 tys. gości. A w sezonie letnim przebywa ich tu po 5,5 tysiąca dziennie.

Thermal Corvinus

To największe tego rodzaju kąpielisko na Słowacji. Działa od roku 1974, ale współczesne niewiele ma z tamtym wspólnego. Jest nowoczesne, wzbogaca swoją ofertę. Najliczniej przyjeżdżają tu Czesi, po nich Słowacy i kilka innych nacji.

Gospodarze liczą, i warto ich w tym poprzeć, na większy ruch z Polski. To, co dowiadujemy się na miejscu, czytamy w wydawnictwach, a przede wszystkim oglądamy, także na starych zdjęciach, budzi respekt. Przed 45 laty, gdy otwierano to kąpielisko, posiadało ono, czynne tylko w lecie, trzy baseny odkryte dla dorosłych i jeden dla dzieci.

Obecnie, na obszarze 80-hektarowego parku leśnego, jest 10 basenów. W tym 3 odkryte, 5 krytych i 2 półkryte z wodą termalną o temperaturze 26-37 stopni C. Przy basenach jest 5 zjeżdżalni, w tym dwie czynne przez cały rok. Spacer po rozległym obszarze kąpieliska robi wrażenie. A uzupełniają go informacje. Źródłem wody są dwa odwierty o głębokościach 1500 i 2500 m, temperaturach 54ºC i 72ºC oraz prędkości wydobycia 81 i 151 l/sek. Woda jest oczywiście zmineralizowana, ma pozytywny wpływ na organizm ludzkim, zwłaszcza choroby reumatyczne i narządów ruchu. Rodak ze Śląska, który w basenie jest z wnuczką, opowiada nam, jak po wylewie doszedł tu do zdrowia i od tego czasu stale przyjeżdża.

Nie tylko baseny i kąpielisko

Wśród wymienionych basenów jeden przeznaczony jest do zabawy z wieżą wodną i sztucznymi falami. Jest też pływacki o pow. 1176 m², rekreacyjny 483 m² o stałej głębokości 1,2 m i temperaturze 30ºC oraz brodzik. A także bardzo atrakcyjna kryta pływalnia. Ponieważ nie samym pławieniem się w wodzie żyją ludzie, do dyspozycji aktywnych są w miasteczku także 3 korty tenisowe, możliwość jazdy konnej oraz tereny sportowe. Nie brak również dachu nad głową w 4 hotelach 3*, 21 pensjonatach różnych kategorii oraz bardzo licznych kwaterach prywatnych. Najbliższe stoją tuż przy kąpielisku.

Bogata jest również sieć gastronomiczna. Kolację jedliśmy w regionalnej Corvin Restaurant. Trochę tu dalej z Polski, niż do kąpielisk na północy Słowacji, ale to przecież niewielki kraj, a główne drogi ma znakomite. Oferta Thermal Corvinusa, uznanego w 2018 r. przez tygodnik „Trend” za najczęściej odwiedzaną atrakcję Słowacji, jest naprawdę warta uwagi. Przy czym całoroczna i ze zróżnicowanymi cenami. Np. w tegorocznym cenniku, w głównym sezonie tj. od 29.6. do 30.8., pakiet: 2 osoby dorosłe i dziecko w wieku 3-15 lat, to wydatek 18,50 € dzienie. 1 osoba dorosła cały dzień 9 €.

Gabčikovo zapora na Dunaju i elektrownia wodna

O 1 euro drożej w weekendy. Poza głównym sezonem tygodniowa karta kosztuje 54€, seniorzy 42€. Dzieci do lat 3 zawsze bezpłatnie. W kompleksie tym znajduje się w sumie 28 różnych obiektów. Velký Meder jest także znakomitym punktem wypadowym do atrakcyjnych miejsc w okolicy. Kilka z nich zobaczyliśmy w trakcie przejazdu do drugiego miasta z noclegiem na naszej trasie – Dunajskiej Stredy. Była to przede wszystkim wizyta w „Vodnem Dele”, czyli na zaporze wodnej, z elektrownią Gabčkovo na Dunaju. Tę ogromną i bardzo ważną inwestycję w systemie energetycznym kraju realizowano przez 40 lat.

Licząc od daty prac przygotowawczych, w 1952 roku, wspólnego projektu czechosłowacko – węgierskiego. Przez wiele lat działo się jednak niewiele poza badaniami gruntu. W 1978 r. rozpoczęły się prace ziemne na terenie Słowacji, w 1980 r. na Węgrzech, gdzie miała powstać druga elektrownia Nagymaros. Przerwano je tam w 1989 i nie wrócono do ich kontynuacji. W latach 1991-1992 Słowacja wybudowała więc swój wariant, przekopując nowe koryto Dunaju, przegradzając stare i uruchomiając elektrownię wodną. O wszystkich tych, i kilku innych, faktach można przeczytać w 3 językach na tablicach informacyjnych nad sztucznym zalewem.

Łodzią po królewskiej łące

Obejrzeliśmy tam wszystko, co się dało, łącznie z widokami z galeryjki niemal na szczycie elektrowni na rozległe tereny zalewu i Dunaju po obu stronach tamy. Jak również przepływanie przez śluzę dużego statku pasażerskiego, z podnoszeniem poziomu wody, aby go wyrównać do tego po drugiej stronie. W pobliżu zapory, zalewu i elektrowni znajduje się bardzo ciekawy przyrodniczo i widokowo, liczący 20 tys. ha, rezerwat przyrody Kralova Luka (Królewska Łąka) obejmujący stary nurt rzeki oraz jego okolice. Pływaliśmy nim oraz jego odgałęzieniami, łodzią motorową obserwując bogactwo zieleni, głównie lasy liściaste oraz mnóstwo krzewów.

A także stare konary i pnie obdarte już przez wodę z kory, sterczące z niej jak kości prehistorycznych zwierząt. Z zaskakującym w końcu września brakiem, poza paroma łabędziami i trójką dzikich kaczek, które poderwały się do lotu, jakiegokolwiek innego ptactwa. Po drodze do największego miasta w północnej części Kukkonii, 22-tysięcznej Dunajskiej Stredy, naszego drugiego podczas tego wyjazdu punktu wypadowego w okolice, zwiedziliśmy jeszcze pałacyk, zwany kasztelem Amade Château, zamieniony w 5* hotel.
Była to romantyczna siedziba znanego hrabiowskiego rodu Amade’ów.

Pałac – Hotel Amade Ch Teau

Zbudowano ją w stylu rokoka we wsi Vrakúň położonej w pobliżu Dunajskiej Stredy i około 50 km na południowy wschód od Bratysławy.

To w niej urodził się autor pierwszych węgierskich śpiewów poetyckich Laszlo Amade. Nowi właściciele zachowali ciekawe wyposażenie pałacowych wnętrz dostosowując je do hotelowych potrzeb najwyższej kategorii. Dobudowali też, z łącznikiem, nowoczesny pawilon niewiele mniejszy od pałacu. W hotelu jest łącznie 30 pokoi, z czego 10 apartamentów i 20 dwułóżkowych. Każdy ma oryginalnie zaprojektowane wnętrze i wyposażenie z okresu, gdy mieszkał tu wspomniany poeta. Restauracja oferuje przede wszystkim kuchnię regionalną i sezonowa.

W ub.r. otrzymała ona nagrodę Gurmán Award, jako druga najlepsza na Słowacji. W menu skromnego business lunchu, którym nas podejmowano, znalazła się zupa warzywna oraz do wyboru ryba pieczona ze szpinakiem lub ser smażony z pieczonymi ziemniakami. Do tego znakomite wino oraz deser z herbatą lub kawą. Hotel urządza też wesela, przyjęcia i inne imprezy zarówno w budynkach, jak i w pałacowym parku. Do dyspozycji gości jest także kryty basen, łaźnia turecka, Welles i Spa. Program tego studyjnego wyjazdu dziennikarskiego kontynuowaliśmy przez następne dwa dni w Dunajskiej Stredzie i okolicach miasta. Ale o tym napiszę już w kolejnej relacji.

Zdjęcia autora

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL