Wydrukuj tę stronę
piątek, 23 kwiecień 2021 09:55

Czechy: Skarby Zamku w Náchodzie Wyróżniony

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Gobelin - Nachod Zamek Gobelin - Nachod Zamek Fot. Cezary Rudziński

Na wysokiej skale nad rzeką Metują, dopływem Łaby oraz położonym u jego stóp 20-tysięcznym miastem Náchod, stoi zamek o bogatej historii, ze wspaniałymi zbiorami dzieł sztuki i wyposażenia, które może przyprawiać o zawroty głowy. A wszystko to zaledwie parę kilometrów od naszej granicy.

Od rycerza Hrona z rodu Naczeraticzów

Jego dzieje sięgają pierwszej połowy XIII wieku, kiedy to rycerz Hron z rodu Naczeraticów (Načeratice) zbudował gotycki zamek w tym ważnym strategicznie miejscu, na średniowiecznym trakcie handlowym z Pragi, przez sudecką przełęcz Branka i Kłodzko, aż do Bałtyku. On również w kotlinie poniżej założył osadę Náchod, późniejsze miasto, po raz pierwszy wymienione w pisanych źródłach w roku 1254. Z którego współcześnie do zamku prowadzi 300 kamiennych schodów, lub okrężna trasa drogowa. Jego wygląd w ciągu tych około 8 wieków zmieniał się kilkakrotnie, podobnie jak i właściciele.

Od 21 czerwca 1945 roku jest nim czeskie państwo, utrzymując w tym narodowym zabytku kultury ważne muzeum. Z jego bogatej przeszłości warto wspomnieć, że w roku 1316 roku czeski król Jan Luksemburski zdobył go, wraz z miastem. I w 9 lat później przekazał rodowi Berków z Dubé. Później władali nim, zdobywając, lub kupując go inni, m.in. husycki hetman Jan Kolda z Žampacha i królów (Jiři z Podĕbrad). Ważną rolę w historii zamku odegrały zwłaszcza trzy rody jego właścicieli. Od 1544 do 1623 r. byli nim Smirzyccy ze Smirzyc.

Rezydencja Smirzyckich

To oni przebudowali w latach 1566-1614 średniowieczną prostą warownię na swoją renesansową rezydencję. M.in. dobudowali nowe skrzydło z otwartą galerią arkadową, zabudowaną później, gdyż nie sprawdzała się w tutejszych warunkach klimatycznych, oknami. A przestrzeń wewnętrzną zamku podzielono, ze względu na wysokość i usytuowanie budowli, na dwa dziedzińce: dolny i górny. Oprócz już istniejącej wysokiej wieży wzniesiono także niską zegarową. Przy czym dominująca nad zamkiem i okolicą wieża zamkowa, uszkodzona w roku 1570 uderzeniem pioruna, otrzymała w trakcie remontu otwartą galerię i podwójną latarnię z kopułą.

Tynki zewnętrzne pokryto wówczas fryzem w technice sgraffito. Za udział Smirzyckich w powstaniu stanów czeskich, cesarz Ferdynand II skonfiskował im cały majątek. Odkupiła go w 1623 roku Magdalena Trčková z Lipy, de domo z rodu Lobkovičov. I po paru latach przekazała go synowi Adamowi Erdmanowi. W roku 1634 został on jednak zamordowany w Chebie, wraz z wodzem i politykiem Albrechtem von Wallensteinem. Byłą to jedna z najsłynniejszych zbrodni politycznych w dziejach Czech. A ten, który się do niej przyczynił – nie miejsce tu na szczegóły, włoski szlachcic Ottavio Piccolomini, otrzymał w zamian od cesarza Ferdynanda II zamek i całą posiadłość nachodską, a dodatkowo jeszcze w gotówce 100 tys. złotych.

Czasy Piccolominich

Blisko 140-letnie władanie przez ten ród, aż do jego wygaśnięcia „po mieczu” w roku 1783, były jednak dla zamku „złotym wiekiem”. Przebudowano wówczas część zamku w stylu barokowym. A wiele zgromadzonych dzieł sztuki i wyrobów rzemiosła artystycznego zachowało się do naszych czasów, stanowiąc prawdziwe skarby w tutejszej, muzealnej ekspozycji. Ich dzieło kontynuowali następni właściciele: Petr Biron, książę Kurlandski i Żagański (Zahanský) oraz jego najstarsza córka, Katarzyna Wilhelmina ks. Żagańska. Ostatnimi właścicielami był, od 1842 do 1945 r., niemiecki ród książęcy Schaumburg-Lippe.

Zamek zwiedzać można, wyłącznie z przewodnikiem, od kwietnia do listopada. Z tym, że przed i po szczycie sezonu obowiązują znacznie niższe ceny biletów. Program imprez organizowanych w zamku jest bogaty, szczegóły można znaleźć na www.zamek-nachod.cz. Zwiedzający mają do wyboru jedną z trzech tras. Pokoje reprezentacyjne Piccolominich, Salony II piętra oraz Na książęcym dworze. Ponadto wejście do wieży z celą głodową i tarasem widokowym na niej oraz średniowiecznych piwnic. Jest też osobna Wystawa orderów, medali, monet i klejnotów.

Trzy trasy zwiedzania

Każda z osobnymi biletami wstępu, chociaż są również, w sumie tańsze, na dwa programy. Najpopularniejsza i podobno najciekawsza jest Ekspozycja Piccolomińska. Przewodnik objaśnia po czesku, chociaż są również obcojęzyczni. Ale w pierwszym przypadku obcokrajowcy otrzymują do ręki obszerny informator, także w języku polskim, z 10 zafoliowanymi stronami formatu A4, z tłumaczeniem tekstu oprowadzania. Pisząc tę relację korzystałem z niektórych, zawartych w nim informacji i faktów. Trasa zwiedzania obejmuje 13 pokoi, salonów i innych pomieszczeń oraz dwa korytarze.

Wypełnione niezliczonymi zabytkowymi meblami, dziełami sztuki, starą bronią, porcelaną i ceramiką itp. „Mocne uderzenie” następuje już w pierwszym korytarzu łączącym, przez masywny mur ograniczający dolny dziedziniec i łączący skrzydła zamku. Znajduje się w nim pierwotny sufit belkowy z czasów rodu Smirzyckich oraz malowidła ścienne ze scenami myśliwskimi. Najciekawsze przedstawia łowy na niedźwiedzie w końcu XVI wieku. Pierwszy pokój poświęcony jest Piccolominim. Ottavio i jego ojcu, Silvio, który, jak informuje przewodnik, uczestniczył w zdobyciu algierskiego portu Böne, obecnie Annaba.

Portrety, grafiki, stara broń

Są w nim ich portrety, zabytkowa broń oraz grafiki. Tę drugą reprezentuje m.in. najstarszy miecz landsknechtów z początku XVI w. Obejrzeć można też wielki, szwedzki żelazny skarbiec z czasów wojny trzydziestoletniej, w którym przechowywano żołd dla żołnierzy. Natomiast grafiki z tamtych czasów przedstawiają jej wybitne postacie oraz sceny historyczne. M.in. egzekucję 27 czeskich szlachciców na rynku w Pradze 21.6.1621 r. oraz scenę zamordowania wodza i polityka Albrechta Wallensteina. W drugim pokoju też dominuje tematyka tamtej wojny, a dwa obrazy scen bitew wyszły spod pędzla XVII-wiecznego malarza holenderskiego Abrahama van Hoofa.

Ciekawa jest grafika przedstawiająca centrum Wiednia około 1630 roku. Najcenniejszy jest jednak renesansowy sekretarzyk z bogato intarsjowanego, różnokolorowego drewna. W kolejnym pokoju – Myśliwskim, uwagę przyciąga kolekcja artystycznie wykonanej broni łowieckiej z XVII i XVIII w, też z zamkowej kolekcji. Najstarsza jest kusza z XVI w zdobiona masą perłową i kością słoniową. Trudno obojętnie przejść też obok noży myśliwskich i sztućców ze złoconymi i grawerowanymi rękojeściami o tematyce myśliwskiej.

Oryginalne pomieszczenia

Na ścianach zaś wiszą myśliwskie martwe natury przedstawione na obrazach i grafice z XVII i XVIII w. W Bibliotece jest nie tylko bogaty zbiór książek z czasów Ottavio Piccolominiego, ale również szafka z przedmiotami cynowymi, Martwa natura z lisem wybitnego malarza holenderskiego Andrewsa Kindermanna, globus z gwiazdami z 1728 r. i inne warte obejrzenia artefakty. Korytarz łączący Bibliotekę z następnymi pokojami w skrzydle głównym wypełniają szafki i gabloty z fajansami niemieckimi i Delft z XVIII w., delikatną angielską kamionką z manufaktury Copeland itp.

Są to fragmenty prezentu ślubnego duńskiej księżniczki Louisy, pierwszej żony ks. Fryderyka Wilhelma Schaumburg-Lippe. Wyposażenie następnych pokoi, podkreśla przewodnik, urządzone zostało w II ćwierćwieczu XVIII w. w stylu baroku i nie zostały zmienione. Uwagę przyciąga stiukowa dekoracja ścian i sufitu oraz amfilada, dzięki której widać kolejne pokoje z jednego krańca skrzydła na drugi. Na ścianach wiszą obrazy z zachowanej do naszych czasów galerii rodowej Piccolominich. Ze stropu czeski żyrandol kryształowy z XIX w, stoi też m.in. trójnogi fotel włoski z XVIII w.

Wspaniałe brukselskie gobeliny

W pokoju dziecięcym wystawiona jest kolekcja lalek i zabawek z XIX, oraz początku XX w., która należała niegdyś do dzieci ks. Schaumburg-Lippe. Również zachowana z epoki jest późnorenesansowa jadalnia i jej wyposażenie od XVI wieku. Wiszą też kolejne portrety rodowe, w których przewodnik zwraca uwagę na XVIII wieczne stroje kobiet i mężczyzn z ówczesnych „wyższych sfer”. Największe, rewelacyjne skarby, obejrzeć można jednak w następnych pokojach.

Przede wszystkim kolekcję wielkich gobelinów brukselskich, wykonywanych przez najlepszych wówczas ich twórców, i to na podstawie pierwowzorów namalowanych przez znakomitych flamandzkich mistrzów. Zamawianych specjalnie dla zamku w Náchodzie przez Ottavio Piccolominiego. Przebywał on bowiem w latach 40-tych XVII w. w ówczesnych hiszpańskich Niderlandach i ożenił się tam z młodziutką Marią, księżniczką de Brabanzon. Był człowiekiem bardzo zamożnym, a brukselskie pracownie wykonujące dywany ścienne należały do europejskiej czołówki.

Pastorale i martwe natury

Jedną z eksponowany w zamku serii gobelinów jest czteroczęściowa, składająca się z wielkich, od sufitu do podłogi, nazwana Pastorale”. Wykonał ją około roku 1650 mistrz Jan Raes na podstawie kartonów czołowego wówczas flamandzkiego malarza Lucasa van Uden. Na wszystkich czterech gobelinach utkał on letni krajobraz z drobnymi motywami figuralnymi. Przedstawił na nich rzymską boginię łowów Dianę, myśliwych oraz wieśniaków. Chociaż tkaniny te dominują na ścianach, to warte uwagi są również stojące w tym rozległym pokoju, właściwie sali, także późnobarokowe i rokokowe meble oraz liczne drobiazgi, np. przybory do pisania.

Ósmy w kolejności pokój poświęcony jest Martwym Naturom. Ich tutejsza kolekcja należy do największych w czeskich zamkach. A malowali je m.in. tak znakomici artyści końca XVII i pierwszego ćwierćwiecza XVIII wieku, jak holenderski malarz Andreas Kindermann, czy włoski Mario Flori. Natomiast w holenderskich, bogato intarsjowanych kwiatami, holenderskich serwantkach, wystawiona jest fajansowa ceramika niemiecka z początku XVIII w., czeskie szkło oraz porcelana z Wiednia, Miśni, Kopenhagi i Berlina. A wśród niej puchar z kości słoniowej.

Jeszcze raz gobeliny

Chyba nie tylko dla mnie najwspanialsza okazała się jednak Sala Piccolominich. Ozdobiona jest późnobarokową, częściowo złoconą dekoracją stiukową. Najważniejsza w niej jest jednak druga część kolekcji gobelinów zatytułowana „Życie w rezydencji wiejskiej”. Utkało je w pierwszej połowie XVII w. w Brukseli dwu mistrzów. Według kartonów samego Jacoba Jordanesa, najwybitniejszego przedstawiciela flamandzkiego malarstwa figuralnego XVII w. W serii tej znajduje się pięć gobelinów. Przy czym pierwotnie składała się ona z 8 części, ale niektóre wcześniej sprzedano.

 

Co i tak daje tutejszemu muzeum drugie, po państwowej kolekcji wiedeńskiej, miejsce wśród posiadaczy serii tapiserii z tamtych czasów na świecie. Zachwyt budzi nie tylko ich tematyka i klasa wykonania, ale również stan zachowania. Przedstawia tematy: „Wieczorowa scena miłosna”, „Myśliwy z psami”, „Widok do kuchni pełnej dziczyzny, owoców i jarzyn”, „Żona zarządcy sypiąca ziarno drobiowi” i „Dama z kawalerem na balkonie”. Ciekawostkę stanowi osobny Pokój dla palących urządzony w stylu rokoka francuskiego. Z biurkiem, kałamarzem i pojemnikiem na piasek z porcelany miśnieńskiej, pudełko na cygara wykładane masą perłową i ciężarek z aragonitu.

Pokój cesarski

Ale oprócz tych drobiazgów na ścianach wiszą wielkie, barokowe obrazy na płótnie o tematyce antycznej. A w witrynie z XIX w. pokrytej chińskimi lakierowanymi dekoracjami, wystawiona jest porcelana z Chin i Japonii oraz wschodnioazjatyckie brązy. Rangę rodu Piccolominich oraz ich związki z habsburskim dworek przedstawia Pokój cesarski. Są w nim portrety Ferdynanda III, Leopolda I uważanego za najwybitniejszego władcę austriackiego okresu baroku. Elżbiety Krystyny i Karola VI Habsburgów – ojców cesarzowej Marii Teresy i jej męża, Franciszka Stefana Lotaryńskiego.

Mieli oni, jak wiadomo, szesnaścioro dzieci, wśród nich przyszłych cesarzy Józefa II i Leopolda II, a także Marię Antoninę, żonę francuskiego króla Ludwika XVI, zgilotynowaną wraz z nim podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Kontynuacją prezentacji rodu stanowi Sala Hiszpańska, urządzona w stylu baroku po 1650 roku. Z tym, że obecna dekoracja stiukowa w niej włoskiego artysty Carlo Giuseppe Boskiego, a także owalne malowidła na ścianach i fresk na suficie, pochodzą w okresu po roku 1750, gdy przebudowano ją w stylu rokoka.

Dni chwały marszałka i niedźwiedzie w fosie

Za najwartościowszy z artystycznego punkty widzenia uważany jest w tej sali portret Ottavio Piccolominiego namalowany przez Joachima von Sandrarta w XVII w. Przedstawia on go w mundurze z buławą marszałkowską, z adiutantem, na tle sceny z bitwy pod Ratyzboną w 1634 r. W sali tej wisi również m.in. panoramiczna scena bitwy pod Thionville we Francji w 1839 r., w której zwyciężył on wojska Ludwika XIII. Namalował ją flamandzki malarz Pitter Snayers. Są też inne obrazy poświęcone sławnym momentom z życia ówczesnego właściciela zamku.

Tę trasę zwiedzania zamyka Kuchnia Smirzyckich z pierwotnie późnorenesansowym sufitem belkowym oraz sprzętami i naczyniami do przygotowywania oraz podawania potraw z okresu od XVII do początku XX w. Po niej jest już tylko korytarz, ale z ostatnią częścią Galerii Piccolominów. Jest w tym zamku jeszcze jedna atrakcja, przy czym dostępna bez biletów: Medvedarium, czyli wybieg niedźwiedzi brunatnych, Ludwika i Daszy, w zamkowej fosie. Ma on powierzchnię 74 x 12 m, zwierzęta pochodzą z cyrku, a tu przebywają od maja 1994 roku. Jest więc co oglądać.


Autor uczestniczył w wyjeździe prasowym na czeskie Pogranicze Kłodzkie na zaproszenie tamtejszego regionu turystycznego i warszawskiego oddziału Czech Tourismu.

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL