wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
środa, 02 grudzień 2020 13:12

Czechy: Portmoneum w nowej odsłonie Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Josef Portman (1893-1968), właściciel parterowego domku przy obecnej ulicy Terezy Novákove 75, składającego się z sieni, kuchni i dwu niewielkich pokoi oraz strychu, na którym w trakcie zakończonego właśnie restaurowania muzeum urządzono ekspozycję multimedialną, Josef Portman (1893-1968), właściciel parterowego domku przy obecnej ulicy Terezy Novákove 75, składającego się z sieni, kuchni i dwu niewielkich pokoi oraz strychu, na którym w trakcie zakończonego właśnie restaurowania muzeum urządzono ekspozycję multimedialną, Cezary Rudziński

Niezwykłe muzeum Josefa Váchala w skromnym domku urzędnika, drukarza i miłośnika sztuki Josefa Portmana, od jego nazwiska nazwane Portmoneum, znajdujące się przy bocznej uliczce na Wzgórzu Zamkowym w Litomyszli, przeszło w br. gruntowny remont z rozbudową o nowy dział oraz częściową zmianą ekspozycji. I w nowej odsłonie ponownie udostępniono je zwiedzającym.

Człowiek, który uratował niezwykłe malowidła

Byłem w nim uprzednio w 2015 roku i moja ówczesna relacja „Czechy: Portmoneum – demony, skrzaty, węże i sceny biblijne” jest nadal do przeczytania na naszych łamach. Podczas zwiedzania go obecnie, już po zmianach, zauważyłem sporo nowości, a z otrzymanych publikacji dowiedziałem się tak wiele dodatkowo, że postanowiłem wrócić do tego tematu. Bo Portmoneum niewątpliwie zasługuje na popularyzację i poznawanie. Muzeum swoje powstanie zawdzięcza wymienionym na wstępie: właścicielowi domu oraz artyście, który jego ściany i stropy pokrył malowidłami.

Ale przede wszystkim Ladislavovi Horáčkovi (1947-2015) i jego wydawnictwu Paseka, który kupił w 1991 roku ten dom, dosyć zrujnowany po śmierci właściciela, a zwłaszcza po pożarze od pioruna w roku 1975. Przy pomocy konserwatorów pod kierownictwem Jiřiho Látala uratował malowidła ścienne i wyposażenie, zamienił w muzeum i udostępnił zwiedzającym w roku 1993. Współpraca dwu zaprzyjaźnionych Józefów została zerwana, po konflikcie między nimi na tle przedstawienia Portmana przez Váchala w jego książce „Krwawy romans” i w połowie lat 20-tych XX wieku nie doszło, tak jak zamierzali, do powstania Váchaleum. Bo początkowo tak miało nazywać się to muzeum.

Portman i Váchal

Josef Portman (1893-1968), właściciel parterowego domku przy obecnej ulicy Terezy Novákove 75, składającego się z sieni, kuchni i dwu niewielkich pokoi oraz strychu, na którym w trakcie zakończonego właśnie restaurowania muzeum urządzono ekspozycję multimedialną, był, jak już wspomniałem, miłośnikiem sztuki oraz książek. W roku 1920 zaprosił do Litomyszli Josefa Váchala. Wcześniej zbierał grafiki i książki tego, niedocenionego za życia artysty, który był nie tylko malarzem, ale także poetą – wiersze pisał od 16 roku życia i pisarzem. Oraz twórcą „książek artystycznych”.

Książki traktował jako specyficzne dzieła sztuki. I udowadniał to nie tylko pisząc je, ale również osobiście składając teksty, wykonując do nich kolorowe bądź czarno- białe drzeworyty, drukując na czerpanym papierze i oprawiając. Wydawał je w nakładach od jednego (1) do dwudziestu egzemplarzy. Są to prawdziwe rarytasy bibliofilskie, których część eksponowana jest obecnie w Portmoneum. Portman tak zachwycił się malarstwem Váchala, że zaproponował mu, aby ozdobił nim ściany i sufity jego mieszkania, co artysta wykonał w latach 1920-1924.

Między świątynią i domem wariatów

Ponieważ zajmował się nie tylko malarstwem i grafiką, ale również dekoratorstwem, m.in. zdobieniem ceramiki oraz snycerstwem meblowym i jego malowaniem, stworzył tu dzieło niezwykle i nie tylko trochę szalone, wobec którego trudno pozostać obojętnym. Chociaż nie w przypadku każdego oglądającego je, musi to być zachwyt. Bardziej przypomina ono bowiem malarstwo prymitywne. Gdy wchodzi się do ozdobionych przez Váchala pomieszczeń, można się poczuć jak w pokrytych freskami średniowiecznym klasztorze, lub świątyni, niekoniecznie chrześcijańskiej.

Lub… w domu wariatów. Ze ścian, sufitów, mebli i innych sprzętów domowych zwiedzających atakują demony, węże i dziwne stwory, czy wirujące krasnoludki, będące płodami niezwykłej artystycznej wyobraźni. Uspokajają, co prawda, też trochę zaskakująca Madonna z Dzieciątkiem, sceny biblijne, grające, w stylu baroku, aniołki, czy górskie pejzaże. Ale jest także tropikalna puszcza z barwną zwierzyną i ptactwem, artystyczne cytaty ze świętej hinduistycznej pieśni Bhagawadgity, czy symbol nieskończoności: wąż pożerający w kręgu własny ogon.

A co w rzeczywistości?

Dla człowieka oglądającego zarówno całość, jak i detale tych malowideł, są one czymś niezwykłym, ocierającym się trochę o szaleństwo. Specjaliści „rozszyfrowali” jednak te sceny, doliczyli się ich 28 i opisali, z zaskakującą niekiedy dokładnością i lokalizacją. I umieścili na planach tych pokoi. Zainteresowani mogą zapoznać się z tymi opisami na miejscu, także w języku polskim. Tak np. nr 1, to widok ze szczytu Jaworšček na dolinę rzeki Socza i miasteczko Bolec w Słowenii. Przez dolinę tę przebiegała linia frontu podczas pierwszej wojny światowej, w której, na froncie włoskim, walczył artysta. Są alegorie: powietrza (nr 3), ognia (nr 4), wody (nr 7), ziemi (nr 8).

A także „Romantyczny sen wiejskiego młodzieńca prawdopodobnie o weselu grabieżczego rycerza” (nr 9). „Wieczór na wzgórzu szubienicznym. Typowy kadr z „Krwawej powieści” – cytuję oczywiście za wspomnianą informacją. Czy „Josef Váchal przedstawiony jako Flecista z Hammeln w rozmowie z krasnoludkami, duchami i zwierzętami”. W stylu dzieł Váchala: „Nowego psałterza piekielnego” i „Ogródka diabła” (nr 11). I kolejnych kilkanaście w stylu malarstwa Edvarda Muncha, aluzji do Albrechta Dürera, Františka Kupki, czy… kiczu barokowego.

Nie tylko malarstwo ścienne

Nawiązujących niemal do wszystkich, znanych wówczas kierunków sztuki.

Ale także wątków religijnych: „Mistyczne rozważania nad Ukrzyżowaniem” (nr 20), „Medytacja o szacunku dla Maryi Panny” (nr 21), „Pokusy diabelskie św. Antoniego” (28), „Rozważania nad bożymi zasadami w chrześcijaństwie oraz religiach orientalnych” (nr 24) i inne o tematyce biblijnej („Adam i Ewa”, nr 14) i religijnej. Wszystko to razem stykające się ze sobą, niekiedy nawet przenikające. Lub wydzielone np. na ścianach bocznych czy drzwiach szaf lub łóżku. Częściowo pokrytych dodatkowo płaskorzeźbami lub innymi dekoracjami snycerskimi i jaskrawymi farbami.

To tylko część muzealnej ekspozycji. Bo są w niej również, w gablotkach czy rozłożone na stole, wspomniane książki napisane, wydrukowane i oprawione przez artystę. Pamiątki i inne przedmioty. Na ścianach pierwszego pokoju zaś jego grafiki, zdjęcia, w ramkach informacje o dawnym gospodarzu tego domu i jego sławnym gościu, a także historii ich współpracy itp. To, że wszystko to ocalało i można obecnie oglądać, jest rezultatem pomyślnego zbiegu okoliczności. Josef Váchal skończył ozdabianie mieszkania Portmana w roku 1924. W następnym ich drogi rozeszły się, przed zamierzonym otwarciem muzeum Váchaleum.

Od galerii narodowej do prywatnego wielbiciela sztuki

Nieznane szerzej malowidła przetrwały na ścianach do śmierci właściciela domu w styczniu 1968 roku. Chyba z braku spadkobierców spuściznę przejęła Galeria Narodowa w Pradze. Był to jednak okres obowiązywania „socrealizmu” w sztuce i takim dziwnym malarstwem, jak Váchala, niezbyt się przejmowano. Malowidła ścienne w praktycznie opuszczonym domu marniały, ich stan pogorszył się po gaszeniu pożaru w roku 1975. Pod wpływem wody oddzielały się od tynku. Część uległa bezpowrotnemu zniszczeniu w rezultacie wymiany okien.
W roku 1991, jak już wspomniałem, dom kupił wielki miłośnik sztuki Váchala, Ladislav Horáček. Konserwatorzy, jak czytam czeskim folderze wydanym przez Regionalne Muzeum w Litomyszli w br., już po ostatniej renowacji muzeum, wykonali pionierską pracę. Uratowanie malowideł wymagało najpierw zdjęcia ich ze ścian. Znane już były wówczas sposoby i technika zdejmowania ze ścian fresków. Ale nikt tego wcześniej nie robił z malowidłami olejnymi. Udało się! Muzeum otwarto w 1993 r. jako Portmoneum, nawiązując nazwą do „Krwawego romansu” Váchala.

Warto to zobaczyć!

Autor pisząc w nim o domu Portmana określił go jako budynek będący kombinacją praskiego Rudolfinum i domu Fausta. Po śmierci Ladislava Horáčka, człowieka, który uratował go i malowidła oraz meble i sprzęty ozdobione przez malarza, jego spadkobierczynie sprzedały Muzeum Portmoneum krajowi (województwu) pardubickiemu, który przeprowadził w nim w br. kompleksową rewaloryzację i zmianę ekspozycji. Tworząc, a uważam to za szczególne osiągnięcie, na dawnym strychu ekspozycję multimedialną. Z wyświetlanymi na ekranie rysunkami, grafikami i tekstami prezentującymi w szalenie ciekawy sposób życie i twórczość Josefa Váchala oraz tekstem czytanym w języku czeskim lub angielskim.

Osobom będącym w Litomyszli, a ze względu na urok tego miasta oraz mnóstwo w nim zabytków i atrakcji wysokiej klas – do Listy UNESCO włącznie, warto przyjechać tu także specjalnie, radzę koniecznie zobaczyć również Portmoneum. Od maja do września czynne jest ono codziennie, poza poniedziałkami, w godzinach 9-12 i 13-17. W kwietniu i listopadzie tylko w soboty i niedziele, w tych samych godzinach. Ale zwiedzanie w grupach co najmniej 10-osobowych można zamawiać także w innych terminach. Poza ekspozycją stałą, w muzeum organizowane są również wystawy okolicznościowe. Więcej informacji na www.portmoneum.cz.

Zdjęcia autora

Autor uczestniczył w wyjeździe prasowym do Czech Wschodnich na zaproszenie przedstawicielstwa w Polsce Czech Tourism oraz organizacji turystycznych w Litomyszli i Pardubicach, w ramach projektu Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze Dla Rozwoju Pogranicza Polsko – Czeskiego „Wspólne dziedzictwo”. 

a