wtorek, 21 sierpień 2012 10:35

Przewodniki Bezdroży: Białoruś Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Nareszcie! – pomyślałem z radością dowiadując się o wydaniu, a następnie biorąc do ręki przewodnik Bezdroży po Białorusi. Pierwszy polski, kompleksowo i aktualnie prezentujący ten kraj.

Trudno było to uwierzyć, ale o tak bliskiej nam geograficznie, z kilkoma wiekami wspólnej historii i kultury Białorusi, nie mieliśmy dotychczas takiej publikacji. Dodam od razu: przewodnika bardzo dobrego. Napisanego ze znawstwem tematu, rzetelnego, zawierającego niezliczone interesujące i potrzebne turystom informacje. Co nie oznacza, że nie może on stać się jeszcze lepszy w następnym wydaniu. Ale o tym później.
Dodam, że poznając Białą Ruś od ponad pół wieku, a w ostatnich kilku latach odwiedzając jej różne regiony na ogół co roku chociażby na krótko, nie natrafiłem jeszcze na pełny i aktualny przewodnik po tym kraju również ani w języku rosyjskim ani białoruskim, który także znam na tyle, aby nie mieć problemów z lekturą. Chociaż znajdowałem i korzystałem w trakcie zwiedzania oraz pisania reportaży z podróży sporo publikacji o poszczególnych miastach, regionach czy zabytkach. Mam nadzieję, że wydanie przewodnika Bezdroży przyczyni się do zainteresowania Białorusią i jaj walorami turystycznymi.
Kraju ciekawego, dosyć bogatego w zabytki i niezliczone „polskie ślady", oszałamiająco piękną przyrodę. Zamieszkanego przez sympatycznych, gościnnych i życzliwych nam „siabrów" – sąsiadów i przyjaciół. Piszę to zdając sobie sprawę, że wielu czytelników tych słów „znających" Białoruś tylko z jednostronnych, głównie sensacyjnych i politycznych informacji naszych mediów, może zapytać: skąd on się urwał? Ale taki obraz kraju potwierdza mi się oraz utrwala po każdym w nim pobycie. Co nie oznacza, że nie dostrzegam i jego ciemnych stron.
Ciągle ubogiej, ale szybko zmieniającej się szeroko rozumianej bazy turystycznej. Archaicznej gospodarki i zaniedbań, z naszego, europejskiego punktu widzenia, w wielu dziedzinach. Nie mówiąc już o sferze polityki. Gdybyśmy jednak chcieli podróżować i poznawać tylko kraje, które spełniają wszystkie wymogi w zakresie „praw człowieka", „wolności słowa", „demokracji" rozumianej po europejsku czy amerykańsku, mających dobrą infrastrukturę itd., wiele obszarów świata z ich bogactwem zabytków, kultur, ciekawych ludzi, przyrody itp. musiałoby pozostać poza naszym zasięgiem.
Cieszę się, że autor „Białorusi", chociaż w odróżnieniu ode mnie ma dawne rodzinne związki z tym krajem, wykazuje podobne do niego podejście. Z sympatią, życzliwością, dobrą znajomością dziejów tego fragmentu Europy, zabytków i innych ciekawych miejsc. Równocześnie z szacunkiem i przyjaźnią do tamtejszych ludzi. Dostrzegając jednak także – i pisząc o nich, niekiedy nawet z nutką złośliwości, ciemne strony z którymi spotyka się turysta w tym kraju. Słusznie podkreślając we wstępie, że Białoruś jest zapomnianym miejscem turystycznym w Europie. Warto więc – i trzeba – to zmienić. A kto powinien odkrywać turystyczne walory: zabytki, kulturę, przyrodę i tamtejszych ludzi i ich obyczaje, jak nie najbliżsi sąsiedzi?
Nie bójcie się! – zapewniam czytelników. Naprawdę warto! Jest blisko, niezbyt drogo. Nawet system wizowy, od którego w Europie już odwykliśmy, tak bardzo wyjazdów tam nie komplikuje. I przestańcie patrzeć na Białoruś tylko oczami goniących za sensacjami dziennikarzy, czytelników prasy i telewidzów, czy uszami radiosłuchaczy: przez pryzmat brutalnych nierzadko rozpraw z opozycją. Bo wbrew takim obrazkom jest to generalnie kraj bezpieczny. Zwłaszcza dla turystów, którzy uważają – i stosują się do tego, że spory polityczne czy społeczne muszą rozwiązywać – bo nikt tego za nich nie zrobi – tylko sami obywatele kraju w którym goszczą.
Biała Ruś dla ogromnej większości Polaków to nadal „terra incognita". Przewodnik po niej pozwala ją zupełnie nieźle poznawać, przy czym na podstawie rzetelnych, kompetentnych i obiektywnych informacji. Napisany on został zgodnie z wymogami tej podstawowej serii przewodników Bezdroży. Zawiera w rozdziale I „Zaproszenie na Białoruś" ogólne informacje o 9 proponowanych przez autora trasach zwiedzania. Bardzo interesujących, w sumie obejmujących wszystkie najciekawsze miejsca i obiekty. Ze szczególnym uwzględnieniem „poloników" oraz terenów zielonych i „głębokiej prowincji" – białoruskch wsi i miasteczek.
Rozdział II – Informacje praktyczne, zawiera chyba wszystko to, co potencjalny turysta powinien wiedzieć o kraju zupełnie mu nieznanym. Od informacji o dostępnych mapach i przewodnikach, słownikach i rozmówkach, formalnościach wizowo – paszportowych czy zabezpieczeniu medycznym. Poprzez dojazd różnymi środkami transportu, podróżowanie po kraju, bezpieczeństwo, walutę – aż po noclegi, wyżywienie, zakupy i inne kwestie bytowe. Z konkretami: co? gdzie? kiedy? a często także za ile?
Bardzo ciekawy i napisany ze znawstwem jest rozdział III – „Informacja krajoznawcza". Obejmuje on charakterystykę geograficzną kraju oraz jego florę i faunę. W skrócie, ale według mojej wiedzy obiektywnie, zarys historii ziem białoruskich od początku na nich osadnictwa po niemal dzień dzisiejszy. Współczesną Białoruś, jej społeczeństwo, język, sztukę i ochronę dziedzictwa kulturowego. Ze – słusznie! – krytyczną oceną sposobu rewaloryzacji niektórych zabytków, omówieniem zabytków pod opieką UNESCO i ubiegających się o wpisanie na Listę Dziedzictwa. Ponadto o ekoturystyce.
Podstawowy rozdział IV – Zwiedzanie Białorusi jest przewodnikiem po sześciu jej regionach, na które autor logicznie podzielił kraj. A więc Mińsk i okolice, Polesie oraz kolejno: Białoruś zachodnia, środkowa, północna i wschodnia. Każdą z nich poprzedza mapka – oprócz tego w przewodniku są inne mapy, plany miast oraz kilkadziesiąt zdjęć na barwnych wkładkach. Wypunktowanych jest kilka miejscowości, miejsc bądź obiektów które autor sugeruje zobaczyć przede wszystkim. Po czym następują opisy ich, oraz wielu innych również ciekawych. Także we wsiach i miasteczkach leżących daleko od głównych szlaków.
Z niezliczonymi faktami i informacjami poczynając od liczby mieszkańców, dzieje, miejsca które warto zobaczyć. Z adresami – o ile są również e-maliowymi, numerami telefonów, stronami internetowymi itp. Na koniec zaś informacje o dojeździe i poruszaniu się na miejscu, noclegach, wyżywieniu, zakupach, informacjach praktycznych. Oczywiście również z mnóstwem danych i szczegółów, charakterystyką niektórych hoteli bądź restauracji itp. W tekst przewodnika włamano po kilkadziesiąt informacji w ramkach białych: jak spędzić najciekawiej np. 5 dni w Grodnie czy 3 w Brześciu, które dni są wolne od pracy, adresy punktów IT, wypełnianie i przechowywanie kart migracyjnych, gospodarstwa gościnne.
Lub szarych w których są przeważnie bardzo ciekawe informacje monotematyczne. Np. „Zamach w mińskim metrze"; „Unia brzeska"; „Katastrofa w Czarnobylu"; „Pogańskie korzenie Białorusinów"; „Zielone szlaki na Białorusi"; „Kuropaty"; „Wędrówki śladami Jakuba Kołasa"; „Mińskie judaika"; „Linia Stalina"; „Mali obrońcy Grodna"; „Opera Ogińskiego"; „Opowieść o cudownym obrazie"; „Niemen (Czesław) w Wasiliszkach"; „Brzeskie getto"; „Kaplica Orzeszków"; „Mendog i jego góra"; „Marc Chagall"; „Eufrozyna Połocka"; „Polacy w Mohylewie"; „Dowborczycy z Bobrujska" i wiele innych.
Na końcu znajduje się słowniczek polsko-białoruski (chociaż bardziej przydatny jest tam język rosyjski, w którym porozumieć się można wszędzie, a po białorusku tylko w niektórych miejscowościach, głównie na wsi i w miasteczkach w zachodniej części kraju), i minirozmówki. Ponadto obszerna bibliografia oraz Indeks wybranych miejsc geograficznych i atrakcji turystycznych. W sumie jest to więc, co już podkreśliłem na wstępie, bardzo dobry przewodnik. Warty przeczytania nie tylko przez potencjalnych turystów, ale także wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś o Białorusi.
Znalazłem w tym przewodniku także parę nieznanych mi wcześniej ciekawostek, a równocześnie trochę niezbyt istotnych błędów i nieścisłości. A także pominięć niektórych miejscowości i obiektów o których wspomnę biorąc uwagę następne wydanie, które może zostać w ten sposób wzbogacone. Pierwsza z tych trochę niezwykłych ciekawostek, to informacja o istnieniu nadal emigracyjnego (od upadku Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 roku!) jej rządu i prezydenta na obczyźnie. Inną stanowi tylko częściowo mi znany fakt, że po upadku Powstania Styczniowego i zakazie władz carskich używania języka białoruskiego, zapisywano go nie tylko alfabetem łacińskim, ale białoruscy Tatarzy także arabskim.
Ciekawe są informacje o niemal nieznanej u nas współczesnej literaturze białoruskiej, sztuce czy muzyce. Chociaż pisząc o początkach tej literatury autor powinien był, moim zdaniem, nie tylko wspomnieć o „Ciotce" – Elizie (Alaizie) Paszkiewicz, ale także o jej wierszu będącym manifestem odradzającej się białoruskości: „Wieru bratcy, ludźmi staniem, hutka skonczytsa nasz son. Na swiat boży szyra hlianiem...". Nie bardzo rozumiem, jak można było pisząc o muzyce końca XX w. pominąć szeroko znany, także u nas, zespół „Pjasniary".
Błędnie autor odczytał skrót GUM. Nie znaczy on Gławnyj (Główny), lecz Gosudarstwiennyj (Państwowy) Uniwersalnyj Magazin (Dom Towarowy). Takie same były w innych stolicach republik oraz większych miastach: Moskwie, Leningradzie, Kijowie itp. To na nich wzorowana była sieć naszych „pedetów" – Powszechnych Domów Towarowych, które starsze pokolenie pamięta chyba głównie dzięki złośliwemu, antyreklamowemu sloganowi warszawskiej ulicy: „Nie strój zdobi człowieka – ubieraj się w PDT".
Muzeum dzieł sztuki i rzemiosła artystycznego w Brześciu skonfiskowanych przemytnikom, lepiej jest nazywać „Uratowanych" lub „Odzyskanych" przedmiotów, nie zaś „Wyratowanych". Najpopularniejszy polonez Michała Kleofasa Ogińskiego nazywa się „Pożegnanie Ojczyzny", a nie „...z Ojczyzną". Nawiasem mówiąc jego autor uważany jest na Białorusi za białoruskiego kompozytora, podobnie jak Napoleon Orda (Oraw wielu innych polskich twórców) za białoruskiego rysownika i malarza.
Ewidentnym błędem jest lokalizacja przez autora soboru (w innym przypadku nazywa go cerkwią) Aleksandra Newskiego w Warszawie na placu Teatralnym, nie zaś poprawie Saskim, obecnie J. Piłsudskiego. Przy czym nie został on „zniszczony", lecz planowo rozebrany w 1924. Nie pasował bowiem zupełnie do otaczającej go architektury oraz był symbolem carskiego zniewolenia Polski, zbudowanym dla upamiętnienia 300-lecia dynastii Romanowów. Pochodzący z niego ikonostas, freski, mozaiki, ikony, wyposażenie itp. przekazane zostały cerkwi prawosławnej. Część mozaik, o czym autor wspomniał, trafiła do budowanego w tym czasie soboru Pokrowskiego w Baranowiczach i można je w nim oglądać nadal.
Zamek w Mirze został już całkowicie zrewaloryzowany. W ub. roku otwarto w nim niewielki, luksusowy (o jego „urodzie" nie chcę się wypowiadać, bo być może mam inny gust) hotel i restaurację. Odbudowa zamku w Nieświeżu ma się, wg. informacji z grudnia 2011, zakończyć ostatecznie otwarciem wszystkich (bo część jest czynna już od dwu lat) sal do końca br. A hotel i restauracja miały być uruchomione w lipcu, ale nie wiem, czy to już nastąpiło. Dodam, że ciekawostką w nieświeskim muzeum, o której nie ma w przewodniku wzmianki, jest ogromny stary globus – jedyny na świecie, na którym zaznaczono to miasto.
Jeżeli chodzi o częściowe pominięcia w przewodniku istotnych informacji, to uważam, że w historii Białorusi należało wspomnieć, iż w II wojnie światowej poniosła ona największe straty w ludziach w stosunku do liczby ludności. W opisie Twierdzy Brzeskiej podkreślić jej bohaterska i skuteczną polską obronę przed wojskami niemieckimi swe wrześniu 1939 r. O czym już, a nie tylko o sowieckiej obronie w 1941 r., opowiadają ostatnio także miejscowi przewodnicy.
W Pińsku ładnie odnowiony (urządzony w nim Pałac Pionierów zaczął walić się w bagno, na którym został zbudowany, w rezultacie błędnych sowieckich inwestycji infrastrukturalnych w jego okolicy) Pałac Butrymowicza jest obecnie Pałacem Ślubów. W Turowie skarbem cerkwi Wszystkich Świętych jest nie jeden, lecz dwa słynne średniowieczne Krzyże Turowskie. Wykute w kamieniu, wysokie na ponad 2 m i o metrowej szerokości ramion, według legendy „przypłynęły nurtami Dniepru i Prypeci (pod prąd)". Na cmentarzu Borysoglebskim jest tam również cerkiewka, a w niej atrakcją „samopisząca się" ikona na desce.
Wisi ona na ścianie po prawej stronie, obok zabytkowego krzyża z carskim orłem u stóp Chrystusa. Według legendy deska ta też przypłynęła Prypecią i używana była przez jedną z gospodyń w chlewie. W pewnym momencie pojawił się na niej początkowo niezbyt wyraźny obraz Matki Bożej i utrwalał coraz bardziej. Dodam, bo w przewodniku nie znalazłem na ten tema ani słowa, że wcześniej na miejscu tego cmentarza znajdował się według przekazów najstarszy na całej Rusi klasztor, działający w IX wieku jeszcze przed jej chrztem. Opisując drewniany dworek Kościuszków w Mereczowszczyźnie warto było wspomnieć, że jego replikę zbudowano ze środków amerykańskich.
Rzeźba (nie jest to pomnik !) „Skrzypce Chagalla" na podwórku domu w Witebsku, w którym przyszły artysta spędził dzieciństwo i młodość, przedstawia, według jej autora Waleria Moguczewa, osła. Pisząc o przeszłości Mohylewa warto było wspomnieć, że w latach 1915-1917 był on siedzibą cara Mikołaja II i jego Sztabu Generalnego. To prawdopodobnie z tego powodu wśród fresków prawosławnych świętych na fasadzie soboru (w klasztorze) św. Mikołaja Cudotwórcy znajdują się wizerunki nowych: cara Mikołaja II, carycy i ich dzieci zamordowanych przez bolszewików.
Jako ciekawostkę dodam, że w latach 30-tych XX w. Mohylew miał zostać stolicą Białoruskiej SRR. Wybudowano w nim nawet gmach na siedzibę Rady Ministrów. Uznano bowiem, że Mińsk leży zbyt blisko polskiej granicy. A jeżeli chodzi o Mińsk, to według mojej wiedzy gmach Opery w nim został jednak ukończony przed wojną. Tylko bez planowanego zwieńczenia go gigantycznym, 70-metrowej wysokości posągiem Stalina. Stwierdzono bowiem, że byłby on widoczny z polskiej granicy i w razie wojny mógł stanowić świetny cel dla artylerii „Pańskiej Polszy".
I jeszcze dwa uzupełnienia informacji zawartych w przewodniku. W opisanych przez autora Smolanach, oprócz ruin zamku „Biały Kowel", kościoła dominikanów i cerkwi św. Aleksego Moskiewskiego, na wiejskim zapuszczonym cmentarzu zachował się dobrze utrzymany grób przyjaciela Adama Mickiewicza, poety i filomatyTomasza Zana (1796-1855), jego żony Brygidy i 6-letniego syna Abdona. Natomiast w Laskowiczach – jednej z miejscowości „Janowskiego pierścienia", znajduje się także park safari. Turyści obwożeni są po nim „pociągiem" przyczep na gumowych kołach ciągniętych przez traktor obok żerowisk dzikiej zwierzyny. Przede wszystkim bardzo licznych tam dzików, saren i jeleni. Ponadto jest przystań wodna i rejsy z niej statkiem po Prypeci.
Oprócz wspomnianych już pominięć, są na Białorusi także inne miejscowości i miejsca warte uwagi polskich turystów. Ponieważ informacje o nich mogą przydać się przy pracy nad II wydaniem tego przewodnika, zamieszczam po parę słów o nich. Także już wcześniej wspomnianych obiektów. Na Kanale Augustowskim obok śluzy Niemnowej stoi, ładnie utrzymany, polski krzyż przydrożny z 1939 roku. Obok opisanych śluz i trasy tego kanału dodałbym jeszcze bazę wodniacką „Aszanka" nad rzeką o tej nazwie. Między Grodnem i przejściem granicznym z Polską znajduje się „Grodzieński Majątek" w Korobczycach. Zbudowany od podstaw obiekt rekreacyjno – restauracyjny dla dorosłych i dzieci, z wieloma atrakcjami, jest bardzo popularny.
W Naumowicach, obok jednego z fortów b. Twierdzy Grodzieńskiej, Niemcy zamordowali w latach 1941 – 1943 ponad 3 tys. mieszkańców i jeńców wojennych, w tym Polaków z okolic. Przypomina o tym pomnik i tablice pamiątkowe, również w języku polskim. W Biskupicach koło Lidy warte polecenia jest gospodarstwo agroturystyczne „Alba Rutenie". W Siliczu, kilkadziesiąt kilometrów na północny – wschód od Mińska, na sztucznie usypanej górze – najwyższym punkcie Białorusi – zbudowano i cieszy się on sporą popularnością nie tylko w zimie, Republikańskie Centrum Sportów Zimowych. Z wyciągiem narciarskim, trasami zjazdowymi, zapleczem noclegowo – gastronomicznym, saunami itp.
Naszych turystów interesują jednak chyba bardziej „poloniki". Oto jeszcze kilka, nie uwzględnionych przez autora, miejscowości i zabytków na Białorusi zachodniej wartych, moim zdaniem, opisania w następnym wydaniu. W Gieranianach kościół św. Mikołaja z XVII – XIX w. W Lipniszkach (niedaleko od Iwia) – neogotycki, kamienny kościół św. Kazimierza z pocz. XX w. W Rzemysławlu, tuż przy granicy litewskiej, były majątek z zakupionym niedawno do remontu pałacem wzorowanym na Łazienkowskim w Warszawie.
Natomiast w Subbotnikach kościół św. Władysława z pięknie zachowaną w podziemnej krypcie nekropolią hrabiowskiego rodu Umiastowskich. Z płytami na wnękach grobowych, mozaikami herbowymi na stropie, ołtarzem z krzyżem itd. Uwzględnienie tych i dodanie być może jeszcze paru innych miejscowości i zabytków, spowoduje, że przewodnik ten stanie się jeszcze pełniejszy i lepszy. Chociaż, co podkreślam po raz kolejny, już w obecnej postaci jest on bardzo dobry. Oby zainteresował naszych turystów, zachęcił ich do podróży w tamte strony. Tak bliskie, a tak mało znane.

Białoruś. Historia za miedzą. Przewodnik „Bezdroży. Autor Andrzej Kłopotowski. Wydawnictwo Helion, wyd. I, Gliwice 2012, str. 347, cena 49,90 zł.

{jumi [*6]}

Dodatkowe informacje

  • Wydawca: Helion
  • Język: polski
  • Gatunek: przewodnik
  • ISBN: 9788324673216
  • Recenzent: Cezary Rudziński
  • Data recenzji: 2012_08_22
  • Ocena recenzji: 4