Wydrukuj tę stronę
środa, 23 listopad 2011 13:49

Miasto o smaku pikantnej czekolady Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Miasto o smaku pikantnej czekolady fot. Marzena Kądziela

Gdy usłyszałam o mole poblano, czekoladowym sosie do mięsa, nie mogłam wyobrazić sobie jego smaku. W Puebla wreszcie go spróbowałam i całkiem mi smakował. Jednak znacznie bardziej od niego zachwyciło mnie cudowne meksykańskie miasto.

Do Puebli, czwartego co do wielkości miasta Meksyku, trafiamy wieczorem. Zgodnie z planem mieliśmy tu być wiele godzin wcześniej. Plany pokrzyżowały gigantyczne korki w Mexico City. Widziałam wiele zatłoczonych ulic w stolicach krajów Ameryki Południowej czy Środkowej, jednak czegoś takiego, co spotkało nas przy próbie wyjazdu ze stolicy meksykańskiej nawet sobie nie wyobrażałam. Kilka godzin żółwiego tempa miało tylko jedną zaletę – mogłam dokładnie przyjrzeć się ubogim dzielnicom meksykańskich przedmieść.

Handel, muzyka i... egzekucje

Ranek w Puebli powitał nas wilgotnym i chłodnym powietrzem. Miasto leży na wysokości prawie 2200 m n.p.m. i na pewno nie należy do najgorętszych w Meksyku. Na szczęście nasz hotel ulokowany był w samym centrum, gdzie znajdują się fantastyczne atrakcje miasta.

Najważniejszy plac miasta, zwany podobnie, jak w innych miastach meksykańskich Zocalo, był kiedyś placem targowym, miejscem, gdzie wystawiano sztuki teatralne, organizowano korridy, a także dokonywano egzekucji na ludziach, których oskarżono o łamanie prawa. Teraz nie wiesza się tu już przestępców. Za to nadal, szczególnie wieczorami, można posłuchać różnorodnej muzyki, podziwiać miejscowych aktorów, klownów i grajków. Gdy spacerowaliśmy, do wieczornego koncertu szykowała się jakaś rockowa kapela.

Świątynna wycieczka

Pueblę założyli Hiszpanie w 1531 roku dla przeciwwagi dla meksykańskiego miasta Cholula, która była prehiszpańskim centrum religijnym. Na początku tę miejscowość nazywano Ciudad de los Angeles (Miasto Aniołów), później Puebla de los Angeles. Nic więc dziwnego, że obecnie znajduje się tu około 70 kościołów, w większości wspaniale zdobionych.

Najokazalszym, uważanym za jeden z najlepiej zaprojektowanych w kraju, jest katedra położona niedaleko rynku. Wznoszono ją kilkadziesiąt lat na przełomie XVI i XVII wieku. Wieże świątynne o wysokości 69 metrów są najwyższymi w Meksyku. Słynne są także dzwony – podobno jedne z najpiękniejszych w całym kraju.

Odwiedzamy wiele innych świątyń w Puebla. W każdej znajdujemy ślady naszego papieża, Jana Pawła II. Nic dziwnego, Puebla była na szlaku pierwszej zagranicznej pielgrzymki wielkiego Polaka.
Nie można pominąć w „świątynnej" wycieczce kościoła San Domingo. Z zewnątrz jest on skromny, jednak w środku kapie od złotych i srebrnych barokowych ozdób. Klejnotem świątyni jest Kaplica Różańcowa z aniołami i cherubinami wychylającymi się zza zdobień.

Zemsta mieszczanina

Puebla to niezliczona liczba ulic przecinających się pod kątem prostym. Mapa miasta wygląda jak szachownica. Przy ulicach usytuowane są bajecznie zdobione kamienice. Ich największym skarbem są sztukaterie, ceramiczne płytki, rzeźby, ocienione arkady. Niektóre, oprócz wspaniałego kunsztu i artyzmu, charakteryzują się także... dowcipem. Jako przykład służy najlepiej Dom Lalek. Casa de los Muňecos na swym froncie ma ułożone z płytek karykatury członków rady miejskiej. To zemsta mieszczanina na rajcach, którzy podali go do sądu, bo zazdrościli mu okazałego domu. Obecnie mieści się tam Muzeum Uniwersyteckie, pokazujące dzieje edukacji w Puebla. A że dzieje te są naprawdę bogate, o tym świadczy fakt, iż w mieście liczącym około 2 milionów mieszkańców znajduje się 20 uniwersytetów.

Ceramika, lalki, gitary

Kościoły i cudownie zdobione kamienice to nie jedyne skarby Puebli. Są nimi także wyroby rzemieślnicze, które można kupić na miejscowym targu. Należą do nich przede wszystkim wszelkiego rodzaju produkty ceramiczne – od bogato zdobionych mis, talerzy, donic – aż do figurek. Bardzo żałowałam, że nie mogłam kupić wszystkich tych wspaniałych serwisów czy choćby ich pojedynczych części.

Na targu swymi niezwykle żywymi kolorami zachęcają klientów miejscowe wyroby odzieżowe, instrumenty muzyczne, lalki, obrazy, kilimy.

Wśród wyrobów wiele jest takich, które wykonano na pamiątkę różnorodnych wydarzeń historycznych. Jednym z najlepiej zapamiętanych przez mieszkańców miasta jest pokonanie Francuzów przez kilkakrotnie mniejszą armię meksykańską w 1862 roku. Zwycięstwo upamiętnia też obchodzone 5 maja święto, a także ulice nazwane na jego cześć „Cinco de Mayo".

Czekoladowy sos i wódka z robakiem

W menu niemal każdej restauracji znajdziemy najsłynniejszą potrawę Puebli – indyka lub kurczaka w sosie mole poblano. Potrawa ma swą wielowiekową historię i choć niektóre jej wersje nieco się różnią, wszystkie pokazują pomysłowość zakonnej kucharki.

Ponad cztery wieki temu, gdy w Puebli powstało już wiele zakonów, w jednym z nich doszło do kulinarnego eksperymentu. Do miasta miał przyjechać bardzo ważny biskup. Z racji, że zakonów było wiele, duchowny nie był w stanie odwiedzić ich wszystkich. Zapowiedział więc, że obiad zje tam, gdzie zakonnice przygotują najbardziej oryginalne danie.

Gdy w jednym z żeńskich zakonów siostra odpowiedzialna za kuchnię dowiedziała się o tym, wpadła w popłoch. Zaczęła wyjmować z szafek wszystko, co się w nich znajdowało. Wcześniej wstawiła do pieca indyka. A do misy wrzucała czekoladę, ostre papryczki chilli, orzechy, migdały, anyż, cynamon, pomidory, cebulę, czosnek i jeszcze inne przyprawy. Wszystko wymieszała i tym sosem polała indyka. Biskup, powiadomiony wcześniej o znakomitej kucharce w habicie, przybył na obiad, z którego wyszedł niezwykle uradowany. Potrawa zyskała jego akceptację.

{gallery}5349{/gallery}

O tym, że mole poblano, słodko–pikantny ciemny sos, ma niezwykły smak, świadczy jego nieustanne powodzenie. Można go nie tylko zjeść w każdym punkcie gastronomicznym miasta, ale także zakupić w sklepach spożywczych.

Popularnymi, choć sezonowymi potrawami są także egzotyczne maguey i escamole. Pierwszy z nich to przysmak z gąsienic żerujących na agawie, drugi – to ich jajka podawane z awokado lub kurzymi jajami.

Koniecznie musimy te „delicje" popić mocnym meskalem – alkoholem z agawy, równie popularnym w Meksyku, jak tequila. Na dnie butelki meskala pływa robak, który jest gąsienicą motyla Hipola Agavis. Ale równie dobrze może to być żuk czy skorpion. Gąsienica uważana jest przez miejscowych za rarytas i wspaniałą zakąskę po wypiciu mocnego trunku.

Puebla zaskakuje więc nie tylko wieloma pięknymi miejscami, za którymi kryją się ciekawe historie, ale także różnorodnością smaków i zapachów. Jeśli więc zdarzy nam się zawitać do Meksyku, nie możemy go opuścić bez odwiedzenia tego wielobarwnego miasta.

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL