środa, wrzesień 11, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/5201.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/5201
sobota, 05 listopad 2011 06:02

Zamiast Żyda - dżem, makaron, polędwica Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Zamiast Żyda - dżem, makaron, polędwica Agnieszka Żądło-Jadczak

W miejscu półki z Pulpetami w sosie pomidorowym stał Jichezkiel Urbakh, handlarz. Kostki wołowe do smaku zastąpiły Ichaskiela Rosenbauma, stolarza. Dziś przy Placu Kazimierza Wielkiego nad sadzawką w Inowłodzu stoją półki z produktami spożywczymi, dawniej stali Żydzi i się modlili.

 

Widok z babińca

Tam, gdzie na półce leżą flaki wołowe w rosole, stał Reuven Zimerman, handlarz.
Gdzie Rosyjski kociołek do syta - Lejb Ceter, szewc.
Fasolka po bretońsku z boczkiem - Shmuel Rubin, sprzedawca.
Tam, gdzie Flaczki w rosole – tam Naftali Landberg, tkacz.
W miejscu półki z Pulpetami w sosie pomidorowym stał Jichezkiel Urbakh, handlarz. Kostki wołowe do smaku zastąpiły Ichaskiela Rosenbauma, stolarza.

Dziś przy Placu Kazimierza Wielkiego nad sadzawką w Inowłodzu stoją półki z produktami spożywczymi, dawniej stali Żydzi i się modlili.

Ryszard Mett, znany w Inowłodzu handlarz z Tomaszowa Mazowieckiego, 20 lutego 2001 roku za 45 tys. złotych kupił budynek dawnej synagogi. „Oględziny wykazały katastrofalny stan techniczny - zagrzybienie i deformacja muru od strony ulicy Tamka" – pisał w październiku 2000 roku Sycha Keller, dyrektor Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi, do Wójta Gminy Inowłódz Cezarego Krawczyka.

Dziś Mett może się poszczycić minimarketem z trzema alejkami handlowymi, wśród których maszerują miejscowi klienci z metalowymi koszykami na zakupy. Mięso i wędliny w przeszklonej ladzie chłodniczej błyszczą, błyszczy wystawka z bombonierek nad jogurtami i mlekiem, błyszczą krzyżówki panoramiczne. A w internecie reklama: „Kawiarnia" Sklep Spożywczo-Przemysłowy. Bo kawa też jest, na regale oczywiście.

Fotografują z ukrycia

Nad stanowiskiem mięsnym, nad biało-czerwoną reklamą „Miazek. Mięso, wędliny" i dziecięcym zegarem, rozpościerają się piękne XIX-wieczne polichromie z napisem w języku rosyjskim. Podziękowanie dla cara Mikołaja II Aleksandrowicza (panującego w latach 1894-1917) i jego rodziny za pomoc i opiekę nad Żydami. Widać, że personalia poprzednich władców były zamalowane, a na to miejsce wpisywano aktualne. Na ścianie południowej jedyne w Polsce inskrypcje w języku hebrajskim z modlitwą za panującego władcę (Hanoten teszua lamelachim). Obie tablice nakryte są koronami. Nad hebrajskim napisem zachowały się trzy znaki zodiaku: skorpion, byk oraz bliźnięta, umieszczone w stylizowanych okręgach i oddzielone od siebie za pomocą roślinnego ornamentu z wazą pośrodku. Każdy szczegół to ślad żydowskiej społeczności.

- Gosia, ten portret Żyda przy schodach, co kupiłyśmy go na imieniny szefowi dla żartu, Agnieszka myślała, że to z dawnych czasów – śmieje się do koleżanki młoda sprzedawczyni Krysia z babińca, części przeznaczonej kiedyś wyłącznie dla kobiet. Dziś leżą tam pudła z chipsami, makaronami, dżemami, napojami. Obok kutych, kręconych schodów jest też romantyczny kącik z meblami ogrodowymi, z 3 wielkimi wazonami, z kilkoma obrazami z martwą naturą i półtorametrowym drzewkiem szczęścia ze świeczkami na gałęziach. I całe mnóstwo rupieci, nad którymi wiszą 2 żyrandole 9-punktowe. Z góry Żydówki mogły przyglądać się dolnej, męskiej części świątyni, gdzie nie miały prawa wstępu. Przed wejściem na babiniec oddzielnymi, zewnętrznymi schodami musiały umyć ręce w mykwie. Ostatnie rytuały miały miejsce w czasie II wojny światowej. W 1939 roku było ich 518 – 1/3 mieszkańców Inowłodza.

- Nikt z nich nie przeżył. Przyjeżdżają tu wycieczki, ludzie wchodzą, oglądają i wychodzą. Czasem niektórzy robią zdjęcia z ukrycia. Wtedy to nie wiadomo, czy tylko zdjęcia dla siebie robią, czy może planują jakąś kradzież. Szef każe na takie rzeczy uważać – mówi Krysia.

- W trakcie II wojny światowej Niemcy doszczętnie zniszczyli synagogę. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak mogło dojść do takiej zbrodni. To się nie zaczęło przecież w 1939., ale wcześniej, w Niemczech. Już nie pamiętam, jak to się nazywało. Niszczono sklepy, a dopiero kilka lat później rozegrała się największa tragedia, czyli Zagłada. Dla mnie jest to nieprzeciętny naród, który tak wiele zniósł i jest jeszcze w stanie kultywować swoją tradycję i kulturę – tłumaczy błyskotliwa sklepowa Gosia, której głosu z przyjemnością słuchaliby nawet niezainteresowani historią i kulturą Żydów uczniowie. Interesuje się tą tematyką, odkąd zaczęła pracować u Metta.

- Holokaust zrobił swoje. Jakiś Żyd z Francji podobno przyjechał tutaj w sprawie majątku w latach 60. albo 70., ale już więcej potem się nie pojawił, przynajmniej, od kiedy my tu pracujemy, to go nie było. I był jeszcze jakiś jeden, o którym nic nie wiem – dodaje Gosia.
 

Byle nie masarnia

W piśmie Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska" z 1949 r. do Kongregacji Wyznaniowej w Łodzi stwierdzono, że po wojnie „dom modlitwy niszczeje i jest bezpożyteczny, i w przyszłości nie będzie użyty na cele Kongregacji, przeto Zarząd składa swój wniosek o przepisanie tytułu własności za przelaniem umówionego wynagrodzenia ". Budynek został wydzierżawiony na 99 lat i początkowo służył jako magazyn nawozów i soli GS-u. Miejscowy cieśla w dokumencie o nazwie „Prowizoryczne zestawienie kosztów zbudowania składu zbożowego z bożnicy w Inowłodzu" wymienia wśród prac remontowych poprawienie murów zarysowanych od bomb. Pamiątka po ostrzale z 1945 roku.

- Pamiętam, że w latach 50. Gminna Spółdzielnia na placu przy Bożnicy prowadziła skład węgla i artykułów do produkcji rolnej, a w Bożnicy magazyny. Na początku lat 60. wybudowała na tej działce pawilon handlowy – wspomina w swoim oświadczeniu z 1995 r. dla Urzędu Gminy księgowa GS, Sabina Dudek.
W 1975 roku obiekt przy Tamce stał się Gminną Biblioteką Publiczną. Organizacja Żydów Amerykańskich Joint przeprowadziła rozległy remont budynków. Wówczas zakonserwowano istniejące wewnątrz fragmenty polichromii.

- Czy nie lepiej by było, żebym ja na dole była z biblioteką, a Basia z GOK-iem na górze? Tak powinno się zrobić, ale nie mamy na to wpływu. Gmina zadecydowała inaczej – mówi bibliotekarka, która rezyduje teraz w budynku Straży Pożarnej. – Z drugiej strony Basia narzekała, że tam jej było bardzo zimno w tych starych murach. Co tu dużo mówić: i tak nie przystoi, żeby w bożnicy był sklep.

- Niedaleko w dawnej synagodze jest remiza, gdzie indziej magazyn. Dlaczego ma przeszkadzać, że jest sklep? – pyta sklepowa Gosia. – Dla Żydów to już nie jest miejsce święte. Gmina Inowłódz nie jest tym budynkiem zainteresowana. Przecież był przetarg, w którym Żydzi w Łodzi mieli otrzymać działki. Nie doszło to do skutku.
Podczas remontu przed otwarciem sklepu Mett zamówił stylizowane, kute ramy w oknach oraz żyrandole, założył centralne i odnowił ściany. Wszystko w estetyce starych elementów synagogi. Zrobił więcej niż wymagała tego umowa z Gminą Żydowską w Łodzi. Jej przedstawicielom zależało jedynie, aby wpłacił pieniądze i budynku nie przekształcił na masarnię, ubojnię, łaźnię publiczną, dom publiczny i sex shop. Sklepu spożywczego nie wykluczano.

{gallery}5201{/gallery}

Pan Mett przyjechał.

Sklepowa Krysia wskazuje palcem na wysokiego, postawnego mężczyznę z siwymi włosami. Spod swetra wystaje kołnierzyk białej koszuli, jeansy i pantofle. Ma około sześćdziesiątki. Wygląda elegancko, tak też się zachowuje. Na powitanie całuje mnie w rękę.

- Rysiek Mett – przedstawia się. – Czy Krysia nie jest cudowna? To doskonała osobowość – mówi, a ja mu muszę przypomnieć o moim pytaniu: jak kupił starą bożnicę.
– Zaczęło się od mojego kolegi. Poinformował mnie, że jest synagoga do kupienia. Zadzwoniłem do pełnomocnika Gminy Żydowskiej w Łodzi i on mi powiedział, że już mają kilku oferentów. To ja mu mówię, że ja mam pieniądze i chcę to kupić – Mett podkreśla każde słowo. - Udostępnił mi wejście tutaj, bo przecież było zamknięte. Zobaczyłem to miejsce i się jeszcze bardziej upewniłem.

Gmina Inowłódz miała prawo pierwokupu, ale z niego nie skorzystała. Według Metta brakowało pomysłu na zagospodarowanie pomieszczeń, zaważył też koszt ogrzewania elektrycznego – 5 tys. złotych.
- Prowadziliśmy negocjacje z Gminą Żydowską. Mieli dostać dwie atrakcyjne działki w Konewce między Spałą a Inowłodzem w zamian za rezygnację z praw własności do synagogi. Oni się na to zgodzili, ale nasi radni nie chcieli takiej zamiany. Uważali, że nic się Żydom nie należy, bo to Gmina przez kilkadziesiąt lat utrzymywała budynek. Zarząd miał inne zdanie, ale Rada Gminy prawie jednogłośnie uchwaliła zaprzestanie negocjacji. Żydzi zorganizowali przetarg na nieruchomość, Gmina Inowłódz nie wystartowała, a właścicielem dawnej synagogi został pan Rysiek Mett – mówi Janina Gostyńska, inowłodzka urzędniczka zajmująca się przetargami.

Mett: - Reprezentantem Gminy Żydowskiej w przetargu był pan Symcha albo Krzysztof, bo używał dwóch imion. Posługiwał się nazwiskiem Keller. Rywalizowałem z panią Urbańską z Inowłodza, która ma restaurację, z panem Żakiem, który ma sklep, z udziałowczynią jakiejś firmy w Warszawie, z panem, który miał sklep chińskich mebli antycznych w Łodzi. Ale Żydzi jak to ludzie...interesowała ich kwota. W międzyczasie dwóch oferentów, najbliższych mojej propozycji, zrezygnowało z powodów osobistych i zbyt wysokich kosztów remontu. Zostałem sam na ringu.

- Tu, gdzie jest teraz kasa, rósł grzyb. Zniszczoną posadzkę, parkiet bukowy pomalowany farbą, musieliśmy zerwać i od nowa robić. Centralne ogrzewanie, kanalizacja, woda, kraty w oknach, centralne ogrzewanie, woda, parking – wymienia Mett i pewnie, gdyby nie donośne kichnięcie sklepowej, jeszcze trzy razy wymieniłby centralne. - W takim stanie to kupiłem. Każde posunięcie wymaga zgody konserwatora zabytków. Polichromii nie można było ruszyć. Znaki zodiaku zostały zamalowane, ale ja już na to nie miałem wpływu.
- Kiedy to zrobiono? Przed wojną?
- Nie wiem.
 

Chceta, nie chceta

W 2003 roku Mett nie był przekonany do urządzania sklepu w dawnym żydowskim domu modlitwy. Bardziej od synagogi interesował go pawilon handlowy, umiejscowiony na tej samej działce. Zastanawiał się nad dyskoteką, kawiarnią, restauracją. Pomysły jednak upadły, gdyż synagoga nie posiadała zaplecza socjalnego, w którym można by przygotowywać posiłki. Ze względu na ochronę konserwatora zabytków nie było szans na żadne dobudówki. Sklep wydawał się panu Ryszardowi najrozsądniejszym rozwiązaniem.

I tak w 2005 roku po uzyskaniu odpowiednich pozwoleń zaprosił pierwszych klientów. Zachęcał ich żółtym banerem z czarnymi napisami „Chceta nie chceta, kupujta u Ryśka Metta", który przyciągał uwagę z daleka. Hasło kontrastowało z tabliczką niewielkich rozmiarów umieszczoną tuż przy drzwiach sklepu: „Obiekt zabytkowy pod ochroną prawną. Synagoga z I poł. XIX wieku". Dziś baner został przewieszony pomiędzy modrzewiami przy wjeździe na parking. Na placu przy sklepie stoją plastikowe parasole z drewnianymi ławkami i stołami. Latem będzie można wypić piwko, zjeść loda, opalić się. Znów przyjadą kolejni zbulwersowani i obojętni wobec przeznaczenia synagogi turyści, którzy zrobią zdjęcia „białemu krukowi Inowłodza".

- Jest jakiś marginalny procent młodych ludzi, dla których jest to bezczeszczenie miejsca świętego Żydów – przyznaje Mett. - Dla ludzi starszych oznacza to kultywowanie tradycji żydowskiej. Czym się Żydzi zajmowali? Handlem. Handel się prowadzi. Tego miejsca się nie bezcześci, bo te regały i lady w ciągu dnia można wynieść i pozostaje w dalszym ciągu synagoga. Ludzie starsi są zachwyceni dbałością o wygląd budynku.
- Interesuje się pan kulturą żydowską?
- Nie, a wręcz zostałem wychowany w duchu skrajnie antysemickim. Jak widać, nie wywarło to na mnie bardzo silnego wpływu. Uważam, że czyjąś kulturę należy szanować. Nie mam z powodu przeznaczenia synagogi żadnych obiekcji. Zapytałem kiedyś pana Kellera, szefa Gminy Żydowskiej w Łodzi: proszę pana, jestem Polakiem-katolikiem i nie wyobrażam sobie, żeby w kościele był sklep. Odpowiedział mi, że oni modlą się do Tory i jeżeli zostanie ona wyniesiona z danego obiektu, to według nich są to tylko mury, nie ma w tym żadnej wartości religijnej. Jeśli Torę mają na świetlicy, to tam jest miejsce święte.

Co na to Symcha Keller? : - Dawna synagoga bardziej zasługuje na bycie biblioteką, tak by było lepiej przez szacunek do tego miejsca. Ale władze Gminy ku naszemu zaskoczeniu zrezygnowały z negocjacji. Obecny właściciel synagogi podczas przetargu słowem nie wspomniał o sklepie spożywczym. Mówił o klubokawiarni lub centrum kultury, a nam się ta propozycja bardzo podobała. To była jedyna rozsądna oferta. Pasowała do zabytkowego charakteru budynku, do letniskowego Inowłodza i okolic, do oczekiwań naszych i mieszkańców miejscowości. Po wygraniu przetargu zmienił swój pomysł na sklep spożywczy. Bardzo ubolewaliśmy nad tym i ubolewamy do tej pory. Szczególnie nad pełnym asortymentem mięsa, co uwłacza tradycji tego miejsca. Dziwią się temu zagraniczni turyści, Żydzi z całego świata. Gdybyśmy wiedzieli o takim przeznaczeniu, na 99 procent nie zgodzilibyśmy się na propozycję pana Metta. Najwyżej budynek by się zawalił. Bo jest druga strona medalu. Nowy właściciel bezdyskusyjnie ochronił dawną synagogę przed ruiną. Gmina Żydowska w Łodzi była wtedy w fatalnej kondycji finansowej, podobnie jak zabytek w Inowłodzu. Nie stać nas było na remont bardzo zniszczonego, osuwającego się w stronę fosy budynku. Nie mamy środków, żeby zadbać o dawne miejsca modlitwy. W Nowym Targu po synagodze jest kino, w Piotrkowie Trybunalskim biblioteka. Szkoda, że w Inowłodzu sklep spożywczy.

W miasteczku – zmowa milczenia. Ludzie boją się głośno o tym mówić. Drażliwy temat. Lubią Metta, robią u niego zakupy, ale coś uwiera w tych półkach sklepowych obok XIX-wiecznych polichromii.
- Każdy może mieć swoje zdanie, my nie chcemy się wypowiadać – mówi właścicielka sklepu mięsnego przy ul. Tuwima w Inowłodzu, nakładając 60 dag kaszanki - To tak jakby monstrancję z naszego kościoła wynieść. Mnie się to osobiście nie podoba.
{jumi [*6]}

a