środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
czwartek, 23 grudzień 2010 04:19

Galapagos: Powitanie z Wyspami Zaczarowanymi Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Witajcie w Galapagos Witajcie w Galapagos fot. ar.

Nie ma tu plaż z palmami i barami z tropikalnymi drinkami. Nie ma wielkich hoteli i dyskotek. Dlaczego więc turyści z całego świata miesiącami czekają na wolne miejsce na łajbie? Bo tak jak Karol Darwin w XIX wieku chcą zobaczyć świat, który wygląda jak przed tysiącami lat.

Wylądowaliśmy na niewielkiej wyspie Baltra, gdzie znajduje się {jumi [*4]}główne lotnisko ekwadorskich wysp Galapagos. Powitał nas ciepły, suchy wiatr, co nieco mnie zdziwiło ze względu na otaczający wyspę Ocean Spokojny. Nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym fenomenem, bo autobus już wiózł nas na przystań, z której promem przeprawiliśmy się do celu pierwszego etapu galapagoskiej podróży – wyspy Santa Cruz. Krajobraz, nieco księżycowy, bez zieleni i kolorowych kwiatów nie zachwycał. Wiedziałam jednak, że przybyłam tysiące kilometrów nie dla pięknych plaż z palmami i barami z tropikalnymi drinkami lecz po to, by zwiedzić unikatowe w skali światowej miejsce na oceanie. Potem krótka podróż żółtym pontonem i już stawiam pierwsze, nieco chwiejne kroki na „Floreanie" – łodzi, którą mamy pływać między wyspami przez kolejne pięć dni. Wita nas załoga i galapagoski przewodnik. Bagaże trafiają do niewielkich kabin, a my układamy się wygodnie na górnym pokładzie i słuchamy opowieści Majki, naszej pilotki, która zdradza tajniki rejsu. Archipelag wysp Galapagos oddalony jest od kontynentu Ameryki Południowej o 960 kilometrów. Składa się ze 128 wysp nazwanych i wielu malutkich o powierzchni mniejszej niż pięć kilometrów kwadratowych. Ilości niewielkich skał wystających z morskiej tafli nie znam. Największa w archipelagu jest Isla Isabela z wieloma wulkanami, ale najważniejsza ze względów turystycznych to Santa Cruz, z której zazwyczaj rozpoczynają rejsy wycieczkowe statki i mniejsze łodzie.


Ekologiczna edukacja
Obywatele Galapagos od najmłodszych lat uczą się ekologii. Pewnie dlatego nie widziałam podczas wędrówek po wyspach żadnych śmieci, jak w innych miejscach kontynentalnego Ekwadoru. Uczą się oszczędności wody, którą pozyskują w odsalarniach, wiedzą, że należy segregować śmieci, które niszczone są w nowoczesnej spalarni. John opowiada też o domowych zwierzętach, które pojawiły się na Galapagos wraz z ludźmi. Kozy, psy, krowy, gryzonie bardzo poważnie zagrażały naturalnemu ekosystemowi, dlatego co roku niweluje się zdziczałe czworonogi, a hodowle, a także uprawy roślin są ściśle kontrolowane. – Większość z nas żyje z turystyki – kontynuuje John. – Jesteśmy przewodnikami, pracujemy na łodziach, w rezerwatach, stacjach badawczych, prowadzimy restauracje, hoteliki, kafejki czy sklepy z pamiątkami. Zależy nam więc, by nasz świat był chroniony i wciąż atrakcyjny dla ludzi, którzy chcą zobaczyć zwierzęta czy ptaki występujące jedynie u nas.
Wyspy we mgle
Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy człowiek postawił po raz pierwszy kroki na którejś z wysp. Prawdopodobnie byli to Inkowie przybyli tu z kontynentu. Za odkrywcę Galapagos uważany jest biskup Panamy, Hiszpan Thomas de Berlanga, który podczas morskiej podróży w 1535 roku ujrzał skrawki ziemi otulone mgłą. Raz wychylały się zza niej, raz chowały za gęstymi chmurami. Dlatego biskup ochrzcił je mianem Las Encantadas – Zaczarowane. Biskupowi Galapagos zawdzięcza przede wszystkim... święty spokój, a to dlatego, że przekazał on hiszpańskim konkwistadorom informacje o tym, iż na wyspach nie ma zupełnie nic. A skoro nie było tam inkaskiego złota czy srebra, nie było sensu organizować na nie kosztownych wypraw.
Przystań dla piratów
Wiele złego za to unikalnemu ekosystemowi zrobili piraci i wielorybnicy. Podczas dalekich wypraw awanturnicy z Holandii czy Anglii zatrzymywali się tu na odpoczynek i uzupełnienie zapasów. Do spiżarni pakowali ogromne żółwie, które bez jedzenia i wody mogły wytrzymać długie tygodnie, a ich mięso było bardzo smaczne. Do pirackich misek trafiały także niektóre gatunki jaszczurek i ptaków. Morscy podróżnicy zabierali żywe skarby, a pozostawiali żywe... śmieci – szczury i inne żyjące na statkach szkodniki. A te, jak wiadomo, szybko dostosowują się do nowych warunków. Wyspy Zaczarowane w XVII wieku zaczęto nazywać Galapagos – od hiszpańskiej nazwy ogromnego żółwia spotykanego wtedy tu bardzo powszechnie.
Rewolucyjne pięć tygodni
Niczyje dotąd wyspy wulkaniczne stały się w 1832 roku częścią powstałego dwa lata wcześniej państwa Ekwador. Trzy lata później zawitał tu angielski badacz, 26-letni Karol Darwin. I choć wędrował po wulkanicznych czarnych skałach, brązowym grząskim piasku, wśród kaktusów i innych kolczastych drzew tylko pięć tygodni, jego obserwacje przyczyniły się do późniejszych badań, których efektem było dzieło „O powstaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt". Dzieło ogłoszone w 1859 roku w Anglii wywołało wręcz naukową rewolucję. Darwin dowodził bowiem, na podstawie badań ptaków, ssaków i gadów, że występujące dziś różnorodne organizmy wykształciły się w trakcie dziejów Ziemi z kilku zaledwie prymitywnych form życia. Według teorii doboru naturalnego istoty żywe produkują z reguły więcej potomstwa niż jest się w stanie utrzymać w środowisku. Walkę o byt wygrywają te jednostki, które lepiej przystosują się do warunków zewnętrznych. Można sobie wyobrazić, jakie oburzenie wywołała teoria burząca dotychczasową tezę, że wszystkie organizmy żywe stworzył Bóg.
Wciąż aktywne
Wyspy Galapagos zajmujące w sumie blisko osiem tysięcy kilometrów kwadratowych, podobnie jak Hawaje, zawdzięczają swoje pochodzenie zjawisku określanemu jako hot spot (plamy gorąca). W takich plamach magma wypala otwór w skorupie ziemskiej i wydostaje się na powierzchnię. Potem krzepnie i w ciągu milionów lat gromadzi się tworząc ogromne podwodne wulkany. Szczyty wulkanów wynurzają się nad powierzchnię wody tworząc nowe wyspy. Wiek najstarszych wysp Galapagos ocenia się na cztery do pięciu milionów lat. Najmłodsze – około miliona lat. Ponieważ wciąż leżą one koło „plam gorąca", nadal są aktywne, jak wulkany na Isla Isabela.
Ruszamy w rejs
Majka i John przygotowali nas teoretycznie do rejsu. Teraz przyszedł czas na zaznajomienie się z naszym pływającym hotelem. Wśród kilkuosobowej załogi jest jedna kobieta – Margerit. To ona dba o czystość w naszych kajutach, ona pilnuje, by w niewielkiej jadalni zawsze w termosie był wrzątek, którym można zalać herbatę czy kawę. W kącie spostrzegam gitarę. Dowiaduję się, że sam kapitan łajby wieczorami lubi grać i śpiewać. Uśmiechnięty kucharz serwuje pierwszy obiad – sałatkę z krewetek i rybę z sałatkami. Dobrze się zapowiada. Biorę kubek kawy i wychodzę na górny pokład. Za chwilę ruszamy w rejs. Z optymizmem patrzę na brzeg i morską otchłań. Wierzę, że przede mną kolejna podróż życia. Mam nadzieję, że nie popsują jej ani sztorm, ani morska choroba. O tym jednak przekonam się w podczas kolejnych dni wycieczki.
{jumi [*8]}

 

a