Wydrukuj tę stronę
niedziela, 19 czerwiec 2011 11:00

Seszele lekarstwem na życie Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Seszele to raj na ziemi Seszele to raj na ziemi Kurier365.pl

Na jednej z wysp archipelagu znajduje się plaża uznana za najpiękniejszą na świecie. Tu można spotkać największe i najdroższe kokosy, nakarmić ogromne żółwie i rozkoszować się widokami, które można określić jednym słowem – rajskie.

{jumi [*4]}Seszele, jeden z najpiękniejszych archipelagów na świecie, składają się z blisko 120 wysp i wysepek. Leżą na Oceanie Indyjskim około 1200 km od wschodnich wybrzeży Afryki. Wyspy odkryte przez Portugalczyków w XVI wieku były przez wiele lat schronieniem piratów i wszelkich morskich awanturników.

Pierwsi stali osadnicy przybyli na Seszele w połowie XVIII wieku, kiedy Francuzi przywieźli tu niewolników z Afryki i utworzyli plantacje trzciny cukrowej. W 1794 roku wyspy opanowali Brytyjczycy, którzy do pracy na plantacje sprowadzili Azjatów. Stąd dzisiejsza ludność Seszeli jest bardzo wymieszana. Seszele odzyskały niepodległość dopiero w 1976 roku i od tamtego czasu są republiką wielopartyjną.

Przyrodnicze skarby

Pralin to druga co do wielkości wyspa archipelagu zamieszkała zaledwie przez pięć tysięcy osób. Największym jej bogactwem jest Park Narodowy Pralin, w skład którego wchodzi skrywający prawdziwe skarby natury rezerwat Velee De Mai (Dolina Majowa), wpisany w 1983 roku na listę Światowego Dziedzictwa Przyrody UNESCO. Tymi skarbami są najrzadsze gatunki roślin i zwierząt występujące niekiedy jedynie na Seszelach. Niektóre z nich można obejrzeć tylko na wyspie Pralin.

Nazwa „Majowej Doliny” pochodzi prawdopodobnie od faktu, iż to urokliwe miejsce odkryte zostało przez francuskiego przyrodnika w maju. W rezerwacie oglądam coco-de-mer, największe na świecie kokosy. Owoc żeński do złudzenia przypomina kobiece biodra, męski zaś potężnego fallusa.

{gallery}2786{/gallery}

Kokosy na wagę złota

Coco-de-mer to palma występująca tylko na Seszelach. Kiedyś jej owoce były dostępne jedynie dla możnych i potężnych tego świata, bowiem były dosłownie na wagę złota. Jeden z cesarzy Niemiec daremnie oferował 125 kg złota za naczynie wycięte z „morskiego orzecha kokosowego”. Orzechy tej palmy były cenionym surowcem do produkcji napojów miłosnych i leków przeciw najrozmaitszym chorobom, a monopol na handel nimi posiadał sułtan Malediwów. Przywożone do Europy okazy były na ogół rozcinane, następnie polerowane i oprawiane w złoto lub w srebro, by służyć jako puchary na książęcych i królewskich dworach. Obecnie za dojrzały owoc trzeba zapłacić około 400 dolarów, jednak ich zrywanie jest zabronione.
Liście drzew żyjących niekiedy do 800 lat używane były dawniej do budowy dachów. Obecnie nie wolno zrywać ani owoców, ani liści. W parku w ogóle nie może mieć miejsca żadna interwencja człowieka. Może dlatego do tej pory żyje tam czarna papuga występującą tylko na Pralin. W Valee de Mai gniazduje jeszcze około stu tych zagrożonych wyginięciem ptaków. Największym ich wrogiem są szczury i koty.
Na Pralin, nie tylko w rezerwacie, szczególnie wieczorem i w nocy można oglądać ciekawe zjawisko - mnóstwo latających seszelkich psów - czyli nietoperzy, śpiących w dzień w palmowych lasach.

Z lekką rezerwą

La Digue to jedna z najpiękniejszych wysp świata. Jest trzecią co do wielkości częścią archipelagu Seszeli leżącego o półtora tysiąca kilometrów na wschód od wybrzeża Kenii. Niewielki ląd, którego długość wynosi pięć, a szerokość trzy kilometry, zamieszkuje zaledwie dwa tysiące osób. Prawie wszyscy są Kreolami.

Mieszkańcy La Digue są mili, ale do turystów podchodzą z lekką rezerwą. Nie są przesadnie usłużni, nie narzucają się, nie proszą o napiwki. Nie zauważyłam żebraków czy ludzi wyglądających na żyjących w skrajnej nędzy. Jak mówi przewodnik, ostatnio znacznie zmienił się model rodziny. Kiedyś kobiety rodziły po 10-12 dzieci. Teraz - dwoje, troje. Utrzymanie rodziny jest tam po prostu bardzo drogie.

Ekologiczny pojazd

Gdy z grupą przyjaciół wysiadłam z łodzi, która przywiozła nas na wyspę, okazało się, że na brzegu czeka zabawny pojazd. Drewniany, kolorowy wóz o mocy „jednego wołu" zapraszał na przejażdżkę. Ox-cart, jak nazywane są wozy, to pojazdy charakterystyczne dla La Digue. Nie tylko tworzą jej specyficzny klimat i atrakcję turystyczną, ale chronią środowisko przed szkodliwymi wyziewami spalin. Ilość samochodów jest na wyspie ograniczona do koniecznego minimum.

Pomysłowi mieszkańcy

Po kilkunastominutowej przejażdżce wysiadamy przed kokosową farmą. Długowłosy, przystojny Kreol pokazuje, jak rozłupywać kokosy. Mieszkańcy są tak pomysłowi, że wykorzystują każdą część palmy. "Włoski" otaczające skorupę używają jako miotełki albo jako wkład do materacy. Łupiny to cenny opał. Można z nich również wyrabiać przeróżne przedmioty chętnie kupowane przez turystów - miski, biżuterię, guziki. Liśćmi pokrywa się dachy domów, wyplata się z nich kosze i kapelusze. Z miąższu odciska się smaczne mleczko, pozostałą jego część kilka dni gotuje, potem miele otrzymując olej kokosowy.

Erotyczny dom prezydenta

Wśród bajecznie kwitnących krzewów i kołyszących się na wietrze palm stoi typowy dla Seszeli dom. Jest okazalszy i lepiej utrzymany od oglądanych przeze mnie wcześniej. Pokryty liśćmi palmowymi, z tarasem, na którym stoją bujane fotele, z ażurowymi okiennicami prezentuje się bardzo atrakcyjnie. Wejście jest kategorycznie zabronione. Dom jest bowiem letnią rezydencją samego prezydenta.

Dom w palmowo - kwietnym rajskim parku znany jest miłośnikom kina. To w nim nakręcano słynny w na przełomie lat 70. i 80. erotyczny film "Emmanuelle". Twórcy obrazu nie mogli wybrać lepszej scenerii sprzyjającej miłości...

Weselna zupa

Koło "Domu Emmanuelle" kolejna atrakcja: żółwie. W zagrodzie są ich dziesiątki. Wyciągają ukryte pod wielką skorupą łebki, gdy podajemy im smakowite zielone gałązki. Żółwie olbrzymie żyjące na Seszelach osiągają półtora metra długości i 250 kg. Mogą żyć 300 lat! Te, które oglądamy, mają ponad sto lat. Na każdej seszelskiej wyspie spotkamy je, ale najwięcej , bo około 150 tysięcy żyje na Aldabrze. Trudno mi sobie wyobrazić tak wielką ich ilość. Obecnie zwierzaki te są pod ścisłą ochroną. Kiedyś było inaczej. Gdy rodziła się dziewczynka, rodzina kupowała małego żółwia, który dorastał wraz z dzieckiem. Gdy panna wychodziła za mąż zabijano jej ulubieńca, a z jego mięsa gotowano weselny przysmak - zupę żółwiową.

Najpiękniejsza plaża

La Digue była naturalną scenerią wielu filmów. Szczególnie upodobali ją sobie twórcy reklam kosmetyków i alkoholi. Roman Polański nakręcił tu wiele scen swych słynnych "Piratów". Przyczyną są niebiańskie krajobrazy, które odkryliśmy za ścianą tropikalnej zieleni. Biały piasek plaży, turkusowe morze, bezchmurne niebo, palmy, których liście wyglądają jak potężne wachlarze. A do tego jeszcze granitowe skały przybierające przeróżne kształty. Między skałami znajdują się maleńkie zatoczki, w których łatwo ukryć się przed wścibskimi oczami innych. Najpiękniejsza plaża nosi nazwę "Anse Source D'argent". Jest najczęściej fotografowaną plażą świata. Nie ma podobnej nigdzie indziej.

Żywiołowe rytmy

Nagle z zauroczenia wyrywają nas skoczne rytmy. Nie wiadomo skąd, na plaży znalazła się orkiestra grająca najbardziej popularną tam muzykę sega i moutia. Sega przywędrowała prawdopodobnie z Mauritiusa. Jej rytm odwołuje się do tempa, jaki narzucano wioślarzom w czasie morskich podróży. Mautia jest bardziej afrykańska. Gra się ją zwykle przy blasku plażowych ognisk. Muzycy wystukują rytm na bębnie wykonanym z koziej skóry, parzonej w likierze przygotowanym z trzciny cukrowej i mleczka kokosowego.
Poddaję się żywiołowym rytmom i dziękuję Bogu, że mogłam znaleźć się w ziemskim raju.

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL