czwartek, kwiecień 18, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/18593.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/18593
poniedziałek, 25 sierpień 2014 10:39

Ekstremalny maraton w Etiopii Wyróżniony

Napisane przez Grzegorz Micuła
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Polska ekipa w Etiopii Polska ekipa w Etiopii Fot.: arch.

Poznańskie Biuro Turystyczne Logos Travel jako jedyne w Polsce organizuje wyjazdy dla biegaczy. To o tyle nie dziwi, że jego właściciel, Marek Śliwka sam jest wielkim pasjonatem biegania. Przemierza w ten sposób długie dystanse, w tym maratony.

17 sierpnia w Etiopii, na ziemi najlepszych biegaczy świata nad Jeziorem Langano położonym 200 km na południe od Addis Abeby w Etiopskiej Dolinie Ryftowej odbył się I Ekstremalny Maraton Terenowy. 42-kilometrowy bieg rozegrany został na skrajnie trudnym terenie Parku Narodowego SHELA położonego na wschodnim brzegu malowniczego jeziora Langano. Żyją tu antylopy, liczne małpy i mnóstwo, około 300 gatunków ptaków, w tym 7 endemicznych.
Zawodnicy biegli po nierównym, skalistym terenie wulkanicznym, miejscami wręcz po skalnych rumowiskach, wąskimi ścieżkami prowadzącymi pomiędzy raniącymi ich kolczastymi krzewami.
Biegacze przybyli z całego świata m.in. z Japonii, Singapuru, Argentyny, Peru, Kenii, Ugandy, Hiszpanii, a także USA. Zgłosiło się ponad tysiąc osób, ale po przeprowadzonej przez organizatorów selekcji wystartowały tylko 373 osoby. Etiopia wystawiła najlepszych synow swej ziemi - startowalo między innymi ośmiu najlepszych zawodnikow reprezentacji narodowej, zaś Polskę reprezentowało dwóch biegaczy: Przemysław Walewski - Mistrz Europy klasy Masters sprzed ośmiu lat oraz Marek Śliwka - realizujący swój projekt Korona Najbardziej Ekstremalnych Maratonów Świata.
Etiopczycy, wraz ze słynnym Gebre Gebre Mariam, jednym z najlepszych długodystansowców na świecie - który tym razem był organizatorem ekstremalnego maratonu - nadali tej imprezie bardzo wysoką rangę. Do obozu nad jeziorem Langano przybyli przedstawiciele organizacji sportowych z ministrem Sportu i Turystyki Etiopii, a na konferencji prasowej przed biegiem było kilka najważniejszych etiopskich stacji radiowych i telewizyjnych.

{gallery}18593{/gallery}
Czy ten maraton był rzeczywiście ekstermalny?
Marek Śliwka: Łatwo nie było. Kiedy rano, o 6.30 wystartowaliśmy na trasę, temperatura była jeszcze znośna, bo 22 stopnie Celsjusza. W miarę upływu czasu czarne, wulkaniczne skały nagrzewały się od słońca, temperatura szybko rosła i momentami przekraczała 40 stopni. Na 30. kilometrze, gdzie nawet na płaskim terenie zwykle pojawia się u zawodników tzw. ściana - czyli opadnięcie z sił - tu oprócz tej niewidzialnej doszła prawdziwa. Na resztkach glikogenu musieliśmy wbiec na wierzchołek wulkanu, przy różnicy poziomów 900 metrów!
Jak wyglądała trasa biegu?
Trasa była extremalnie trudna ze względu na wysoką temperaturę i duże deniwelacje terenu. Trzeba było wbiec na dwa wierzchołki wulkanów. Biegliśmy po ostrokrawędzistej lawie albo po skalnych rumowiskach, po których trzeba było skakać lub podchodzić ostrożnie, wyszukując miejsce na postawienie stopy. Skały przypominały pumeks, a każde potknięcie się i upadek groziły poważną kontuzją. Przez cały czas nad biegaczami latały dwa helikoptery armii etiopskiej, które lądowały do poważniejszego wypadku lub zasłabnięciu zawodnika. Zagrożeniem były też węże.
A jak było na mecie?
Ja na szczęście nie zaliczyłem upadku, ale na trzy kilometry przed finiszem spojrzałem na zegarek i nie zauważyłem kolczastej gałęzi na drodze. Ostry cierń przebił but, wbijając mi się w stopę. Biegłem na pięcie, walcząc z bólem i tak ukończyłem maraton.
Najciekawsze wrażenie z tego maratonu?
Bieg przyciągnął wielu Etiopczyków, którzy pojawili się nie wiadomo skąd w tym półpustynnym rejonie i gorąco dopingowali maratończyków. Z pasterskimi kijami w rękach, w ubraniach ze zgrzebnej bawełny, dumni i życzliwi wytwarzali jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Widać było, że kochają bieganie. Na mecie było ich ze dwa tysiące.
Warto było tak się męczyć?
Warto. Przemek Walewski zajął 9. miejsce, tuż za biegaczami etiopskimi. Ja byłem dwa miejsca dalej. Na 11. pozycji, ale w swojej kategorii wiekowej M 50 zająłem 1 miejsce. Była to duża sensacja, odnotowana przez miejscowe media. Medale wręczał sam Gebre Gebre Mariam. Na koniec wszyscy zaczęli całkiem spontanicznie tańczyć, zarówno zawodnicy, oficjele jak i kibice. Niezwykła impreza, swoisty taneczny trans pod etiopskim niebem.
Specjalizujesz się w najbardziej ekstremalnych maratonach na świecie?
Można tak powiedzieć. 1 marca tego roku biegłem inny, równie extremalny maraton po lodzie syberyjskiego jeziora Bajkał. Tam było momentami minus 40 st. Celsjusza, a tu z kolei ponad 40 stopni. Teraz nie jestem pewien, który był trudniejszy. Ten afrykański był prawdziwe piekielny!
Twoje biuro turystyczne ma teraz ciekawą ofertę dla biegaczy.
Wydaliśmy właśnie specjalistyczny katalog Logos Travel, pierwszy i jak dotąd jedyny na polskim rynku, przeznaczony dla biegaczy pod hasłem „Biegaj i zwiedzaj". Oprócz wyjazdów na maratony na wszystkich kontynentach, z Antarktydą włącznie, mają oni także bogaty program zwiedzania miejscowych atrakcji.
Dziękuję za rozmowę.

 

a