Na południowym zachodzie widzę El Caracol – Ślimaka, jak popularnie nazywana jest budowla prawdopodobnie dawnego obserwatorium astronomicznego. Za nim zaś, już w pobliżu skraju terenu wykopalisk, duży Dom Mniszek i kilka innych obiektów. Po stronie zachodniej El Castillo stoi kolejna mniejsza piramida schodkowa – Grób Wielkiego Kapłana. Na północnym zachodzie jest boisko, największe w Mezoameryce, 168 – metrowej długości między kilkumetrowej wysokości kamiennymi ścianami. Na północy zaś około trzystumetrowa droga wśród lasu prowadzi do Świętej Studni – zbiornika cenote.
Wejście na szczyt Zamku do świątyni Kukulcána wymagało trochę wysiłku, gdyż schody są strome, nachylone pod kątem 45º. I chociaż dosyć szerokie, to jednak bez poręczy, o stopniach dosyć wąskich, co dla wielu osób, zwłaszcza mających lęk przestrzeni, stanowi problem. Schody te prowadzą na górną, dziesiątą platformę, na której stoi świątynia, z czterech stron świata. Z każdej mają one po 91 stopni, co w sumie daje ich 364. Zaś ostatni, 365-ty, aby w sumie było ich tyle ile dni jest w roku, stanowi próg świątyni. To jeden z przykładów wykorzystania przy konstruowaniu tej piramidy wiedzy astronomicznej Majów i ich kosmologicznej symboliki.
To jeszcze nie jej koniec. Piramida ta, zbudowana około 800 roku jest niezwykła. Jak już wspomniałem, jest schodkowa, o 9 poziomach, przedzielona na każdej ze stron schodami. W ten sposób tworzą one po 18 tarasów z każdej strony, symbolizujących 18-miesięczny rok Majów. Miesiące u nich miały po 20 dni. Zaś po 52 płaskie tablice na każdej ze ścian odpowiadają liczbie lat w ich świętym cyklu. Budowniczowie wznieśli tę piramidę nad mniejszą, jeszcze bardziej stromą piramidą wewnętrzną. A między nie oraz na szczyt tej wewnętrznej można wchodzić.
Obie mają bowiem konstrukcję podobną do popularnych rosyjskich „matuszek". Mniejsza znajduje się w większej, a między ścianami zewnętrznymi tej pierwszej i wewnętrznymi drugiej jest pusta przestrzeń. Na szczycie piramidy wewnętrznej stoi mała świątynia w której, oddzielona od schodów kratą, znajduje się Chamcool – kamienna półleżąca postać na brzuchu której składano ofiary. A dalej za nią w głębi niewielki, ale piękny, jaskrawo czerwony, inkrustowany jadeitem, tron.
Aby móc je zobaczyć trzeba jednak najpierw odstać w kolejce do wejścia przy podstawie schodów północnych na El Castillo, bo chętnych jest sporo. A następnie wspiąć się w ciasnej, gorącej – na zewnątrz bywa i ponad 30ºC, to przecież Meksyk – i dusznej wewnętrznej przestrzeni wąskimi i bardzo stromymi schodami na górę. Przeżyłem w tym miejscu drobny incydent. Jedna z brytyjskich turystek zdecydowanie przeliczyła się bowiem z siłami i zatarasowała ruch. Okazało się, że ma klaustrofobię i do tego jeszcze lęk wysokości. Sprowadzenie jej na dół zajęło ratownikom sporo czasu i wysiłku.
Na szczycie Zamku rozkoszowałem się nie tylko widokami, ale skorzystałem również z innej atrakcji. Między dwiema potężnymi kamiennymi kolumnami przy wejściu do świątyni Kukulcána znajduje się Miejsce Mocy. I chociaż odległość między nimi jest na tyle duża, że nawet człowiek o najdłuższych rękach nie jest w stanie dotknąć równocześnie obu, to według wierzeń wystarczy chwilę postać w tym miejscu z rozłożonymi poziomo ramionami aby doładować organizm silną energią kosmiczną. Oczywiście spróbowałem tego i ja. Nie poczułem co prawda żadnego mrowienia w ciele ani dodatkowego przypływu sił, ale na pewno mi to nie zaszkodziło.
Chichén Itzá jest najlepiej zachowanym ośrodkiem Majów na Jukatanie. Był on centrum religijnym, handlowym i wojennym. Według ustaleń archeologów i historyków, nie do końca zresztą zgodnych, założyli go oni w wiekach IV – VI n.e. Zaś szczyt rozwoju osiągnął on w wiekach X i XI, chociaż inne źródła wydłużają ten okres do XIII w. kiedy to miało tu mieszkać do 35 tys. ludzi. Przy czym rozwój ten przypisuje się Toltekom, którzy wówczas pojawili się w tym miejscu, prawdopodobnie już opuszczonym przez Majów. Zabytkowe budowle w południowej i zachodniej części tereny wykopalisk, a także największa piramida – El Castillo są bez wątpienia dziedzictwem kultury Majów.
Natomiast w części północnej Tolteków. W sumie jest tych obiektów, lub ich zespołów, kilkanaście. Wiadomo, że w wieku XIV - tym miasto to zostało opuszczone definitywnie, chociaż później też pielgrzymowali do niego pierwotni mieszkańcy Mezoameryki. Po czym w okresie konkwisty i kolonialnym porosła je, podobnie jak i inne miejsca dawnych kultur na Jukatanie, ciągle przecież odkrywane, dżungla. Odkryte zostało dopiero na progu XX wieku. Wówczas to profesor Harvardu Edward Thompson, a zarazem konsul USA na Jukatanie, kupił w tym miejscu za 75 ówczesnych dolarów hacjendę.
Od okolicznych mieszkańców słyszał przekazywane przez pokolenia z ust do ust opowieści o ofiarach z dziewic składanych przez Majów w znajdującej się na jego terenie Cenoto – świętej studni. Przypominającej, dodam, bo obejrzałem i sfotografowałem ją, małe bajorko w wapiennej dziurze zarośnięte dookoła bujną roślinnością. Profesor postanowił pogłębić tę studnię, a przy okazji zbadać dno. Wyłowiono z niego wówczas złotą i jadeitową biżuterię okresy przedkolumbijskiego, charakterystyczną dla różnych regionów Meksyku i sąsiednich krajów Ameryki Środkowej, a nawet Południowej.
Ponadto wiele innych przedmiotów oraz szkielety ludzi. Dodam, że później, w latach 20-tych oraz 60-tych XX wieku, odkryto w tym miejscu setki innych cennych przedmiotów. W 1924 roku zaczęto badać i stopniowo odsłaniać porośnięte przez dżunglę sąsiednie ruiny opuszczonego prekolumbijskiego miasta. Które z czasem stało się jednym z najsławniejszych w Meksyku. W roku 1988 wpisane zostało na Listę Dziedzictwa UNESCO, zaś w 2007 roku wybrane jednym ze współczesnych Siedmiu Cudów Świata. Jak już wspomniałem, na terenie tym znajduje się kilkanaście dużych obiektów lub ich zespołów wartych zobaczenia.
{gallery}17431{/gallery}
Na mnie, poza El Castillo i świątynią Kukulcána, największe wrażenie zrobiła Świątynia Wojowników – Templo de los Guerreros, sąsiadująca z nią Świątynia Chac-Mool oraz wchodząca w skład tego zespołu architektonicznego Grupo de las Mil Columnas – kamienny las Tysiąca Kolumn. Pierwsza z nich znajduje się na szczycie małej, trzypoziomowej piramidy schodkowej. Zdobią ją rzeźby boga deszczu Majów – Chaca i pierzastego węża Kukulcána. Zaś wejścia strzegą dwie kolumny przedstawiające węże oraz ofiarny Chamcool. Natomiast w lesie kolumn nie ma ich na pewno tysiąca, ale jest ich wiele i robią wrażenie.
Wspaniałe jest główne, gdyż były także inne, boisko do rytualnej gry w piłkę – Juego de Pelota Principal. Ma, przypomnę, 168 m długości i kilkanaście szerokości. Po bokach zaś kilkumetrowej wysokości kamienne ściany, na których zachowały się dwa wystające z nich na wysokości kamienne rzeźbione pierścienie. To w nie należało trafić ciężką, odlewaną z kauczuku piłką, przy czym posługując się wyłącznie nogami. Wygrywała drużyna tych, którzy pierwsi zdołali tego dokonać. Przegranych składano w ofierze bogom, a ich zwłoki wrzucano do Cenote. Na ścianach stadionu zachowało się sporo płaskorzeźb, w tym ze scenami śmierci zawodników.
Bardzo ciekawym budynkiem jest El Caracol – Ślimak, czyli domniemane obserwatorium astronomiczne. Stoi on na prostokątnej podstawie – tarasie umieszczonej na dosyć wysokiej, dużej platformie. Ma 12 m wysokości i 6,7 m średnicy oraz kształt walca zakończonego na szczycie kopułą. Wewnątrz jest spiralna klatka schodowa do górnej komory z promieniście rozmieszczonymi oknami. Wrażenie robi Tzompantli – Świątynia Czaszek w kształcie litery T, ozdobiona wykutymi w kamieniu czaszkami ludzi i orłami rozrywającymi ich piersi aby wydrzeć z nich serca.
Tematykę tę rozwija zdobnictwo przylegającej do tej świątyni Platformy Jaguarów i Orłów – Platforma de las Águlias y Jaguares. Kamienne płaskorzeźby, wśród nich wiele wspaniale zachowanych, oglądać można na ścianach i we wnętrzach budynków na każdym kroku. Warto zobaczyć również piramidę El Osario, zwaną też Grobem Wielkiego Kapłana lub Domem Kości, chociaż jest w znacznym stopniu zrujnowana.
Stoi ona w odległości ponad 200 m na płd. zachód od Zamku. Natomiast na północ od niego znajduje się Platforma Wenus. A symbolem tej planety u Tolteków była nie, jak u nas, kobieta, lecz pierzasty wąż niosący w paszczy ludzką głowę. Położony najdalej w południowo – zachodniej części terenu wykopalisk Dom Mniszek – Edificio de las Monjas zbudowany na podstawie o długości 60 i szerokości 30 m, a wysoki na 20 metrów, był prawdopodobnie w przeszłości pałacem władcy.
A nie, jak skojarzyło się to odkrywcom, czymś w rodzaju klasztoru lub koszar. W jego pobliżu, przy ścieżce prowadzącej na wschód, znajduje się raczej niepozorny i rzadko odwiedzany budynek uważany za najstarszy w Chitchén Itzá. Datowany jest on na już II w. n.e., nazywany Akab-Dzib, co w języku Majów znaczyło Niejasne Pismo, a oprócz płaskorzeźb, m.in. kapłana z wazą, znajdują się w nim dotychczas nie odczytane hieroglify. Jest tu więc co oglądać i fotografować. A kogo interesują zabytki kultur prekolumbijskich, ten będąc w Meksyku, Chichén Itzá po prostu nie może pominąć.