środa, maj 21, 2025
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/1662.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/1662
poniedziałek, 26 lipiec 2010 08:39

Playa del Ingles

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Playa del Ingles Fot. Aleksandra Łazuchiewicz

Ziemniaki w skórkach nigdzie nie smakują tak jak na Gran Canarii. Lekko słone, maczane w jednym z sosów "mojo" najlepiej zajadać w którejś z małych restauracji z widokiem na ocean, na przykład w najsłynniejszym kurorcie wyspy Playa del Ingles.

{jumi [*4]}O Playa del Ingles mówi się, że jest to miasto wiecznego lata i wiecznej zabawy. Słońce świeci tam ponoć 365 dni w roku, ale wiejąca od morza bryza powoduje, że nigdy nie jest zbyt upalnie. A zabawa? Trudno zliczyć restauracje, puby, dyskoteki i dansingi oferujące muzykę we wszystkich gatunkach. Problemem dla śpiochów może być tylko pora, o jakiej zaczyna się prawdziwe nocne życie - północ, pierwsza, druga... Chyba jednak klimat wyspy jest  przyjazny, bo nawet hulanki do rana nie powodują u wczasowiczów męczącego bólu głowy. Kilka godzin snu i znowu wszyscy są gotowi do korzystania z jej uroków.

Polski instruktaż
"Angielska Plaża" położona jest na południu Gran Canarii. Jest też jedną z najbardziej na południe wysuniętą miejscowością wszystkich Wysp Kanaryjskich, dlatego można wypoczywać tam o każdej porze roku, nawet wtedy, gdy za naszymi oknami sypie śnieg i wieje mroźny wiatr. Zresztą Polacy dobrze o tym wiedzą, i licznie nie tylko tę miejscowość na Gran Canarii odwiedzają. A przekonałam się o tym w prosty sposób - w wielu miejscach instrukcje korzystania z różnych urządzeń były napisane także w języku polskim.

{gallery}1662{/gallery}

Import z Sahary
Playa del Ingles i sąsiednia miejscowość Maspalomas cieszą się tak dużą popularnością także z innego powodu. Pomiędzy miasteczkami znajdują się piaszczyste wydmy - chluba Gran Canarii. Kto jednak spodziewa się, że zobaczy takie cuda natury jak w Słowińskim Parku Narodowym, nieco się zdziwi. Po pierwsze, piasek kanaryjski nie jest tak jasny jak nasz, po drugie, górki są znacznie mniejsze. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę że są to Wyspy Kanaryjskie, to tam wydmy z jasnego piasku są prawdziwym ewenementem, bowiem jak na wyspy wulkaniczne przystało, na plażach piasek jest... czarny. Wydmy Maspalomas zawdzięczają swój jasny kolor wiatrom wiejącym z niedalekiej Afryki, które przynoszą żółte drobinki. Sam wiatr nie dałby jednak rady pokryć czarnego wybrzeża swoim złotem, dlatego od czasu do czasu do wybrzeża Gran Canarii przypływają statki wypełnione po brzegi piaskiem z Sahary. Wędrując po górkach łatwo dostrzec złoto-czarne pomieszanie.

Wszechstronne palmy
W kurorcie aż roi się od palm, bardzo popularnych na wyspie drzew, będących symbolem wypoczynku w ciepłych krajach. Nie są to jednak tylko ozdoby - palmy są tak szeroko wykorzystywane, że aż trudno wymienić wszystkie jej zalety. Palma daktylowa dostarcza oczywiście pysznych owoców, ale także dobrego, twardego drewna. Żeberka liści wykorzystuje się przy produkcji mebli, a pojedyncze żyłki - przy wyrobie koszyków. Nasada liści to od stuleci źródło opału, natomiast z łodyg i włókien owoców robi się sznurki i linki. Niektórzy mieszkańcy uzyskują z palmy tzw. miód palmowy z "guarapo" czyli soku drzewa. Po gotowaniu sok ten zamienia się w ciemny, kleisty i słodki płyn.

Kup pan willę
Wykąpawszy się w oceanie czy w basenie (także z podgrzewaną wodą) turyści tłumnie wyruszają na deptak ciągnący się nad morzem wzdłuż całej miejscowości. Stąd najlepiej widać, ile hoteli, restauracji, małych pensjonatów, apartamentów i basenów tu zbudowano. W trakcie spaceru mamy wielką szansę spotkać różnego rodzaju naciągaczy. Jeśli to będą osoby zapraszające nas do konkretnych sklepów czy restauracji, to pół biedy. Można wziąć od nich ulotkę, uśmiechnąć się czy uścisnąć dłoń i to wszystko. Gorzej, gdy zaczepiają nas sprzedawcy apartamentów po "oszałamiająco niskich cenach".
Wszystko wygląda bardzo zachęcająco. Podchodzi do nas elegancka dziewczyna czy miły chłopak wręczając ulotkę. Z uśmiechem czeka, aż ją otworzymy. W środku oczywiście niespodzianka - niezwykle wysoka wygrana pieniężna! Otrzymamy ją jednak po spełnieniu (w rzeczywistości nie do spełnienia) konkretnych warunków. Jeśli jesteśmy zainteresowani dalszą rozmową z handlowcami, jedziemy z nimi do którejś z nadmorskich miejscowości, oglądamy piękne apartamenty, dostajemy darmowego drinka, a jeśli wykazujemy dalsze zainteresowanie, to może nawet obiad, po czym nasi mili rozmówcy podsuwają nam umowę do podpisania, z której wynika, iż za jakąś kwotę stajemy się właścicielami willi czy apartamentu. Dopiero później jednak okazuje się, że z tego mieszkania możemy korzystać jedynie raz w roku i to przez tydzień, natomiast płacić za jego utrzymanie przez cały rok. Willa może mieć praktycznie ponad pięćdziesięciu właścicieli. Po podpisaniu takiego dokumentu okazuje się, że chcąc wycofać się z przedsięwzięcia, trzeba zapłacić wysoką karę. Firmy naprawdę poważne zajmujące się wynajmem czy sprzedażą apartamentów nie działają poprzez ulicznych naciągaczy.

Dla każdego coś miłego
W niedalekiej odległości od Playa del Ingles znajduje się wiele atrakcyjnych miejsc. Na tych, którzy wypoczywają wraz z dziećmi, albo sami czują się młodo, czeka "Aqua Sur" z basenami, zjeżdżalniami, rurami i wszystkim tym, co jeszcze bardziej podnosi atrakcyjność wodnych kąpieli. "Palmitos Park", usytuowany kilka kilometrów na północ od kurortu, to subtropikalna oaza wypełniona egzotyczną florą i ponad dwustoma gatunkami ptaków. Można oglądać tam również akwarium i tresowane papugi. W "Mundo Aborigen" zobaczymy jak żyli pierwotni mieszkańcy wyspy - Guanczowie. Ich figury pokazują, jak wykonywano codzienne czynności, a nawet jak Guanczowie byli karani. Za kradzież na przykład groziło... ukamienowanie. Aby na chwilę przenieść się z Gran Canarii na Dziki Zachód wystarczy odwiedzić "Sioux City", gdzie dobrzy i źli kowboje walczą ze sobą na pięści i rewolwery. Z Ameryki do Afryki przeniesie nas z kolei "Camel Safari Park", w którym z grzbietów wielbłądów można podziwiać palmowe oazy.

Najlepsze ziemniaczki
Restauracje Playa del Ingles oferują różnorodne menu. Cóżby to była za przyjemność zjeść tam zwykłego schabowego czy pospolity, choć znany na całym świecie, rosół. Mnie najbardziej smakowała prosta, bardzo popularna na Wyspach Kanaryjskich, "papas arrugadas i mojo". Są to małe, gotowane w łupinach ziemniaczki, które macza się w pikantnym sosie. Ziemniaki gotuje się jednak nieco inaczej niż u nas. Należy w garnku ułożyć je najwyżej w dwóch warstwach i wlać tyle wody, by były przykryte w trzech czwartych. Potem dosypać trzeba sporo gruboziarnistej soli, włożyć kilka plasterków cytryny i położyć na ziemniakach czystą lnianą ściereczkę, zawijając jej brzegi pod ziemniaki. Po takim przygotowaniu garnek trzeba przykryć szczelnie pokrywką i gotować na dużym ogniu, aż ziemniaki będą miękkie. Nie wolno ich nakłuwać lecz miękkość sprawdzać ręką. Gdy będą już na stole i dodamy do nich zielony lub czerwony sos "mojo" z czosnku, ostrych papryczek, oleju, octu winnego i pomidorów, ta prosta potrawa może okazać się przebojem naszego przyjęcia. A do ziemniaczków najlepiej smakuje "sangria" - poncz z wina i dużej ilości pokrojonych owoców, podawany w sporych dzbanach.

Później miło będzie pospacerować nad szumiącym oceanem, drogą pośród palm i niezliczonej ilości kwitnących krzewów, przede wszystkim bugenwilli i hibiskusów. Gdy zostaniemy tam do wieczora, obejrzymy niezwykły spektakl gwiazd, które na czystym, bezchmurnym niebie są widoczne jak na dłoni.

{jumi [*6]}

a