środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/16480.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/16480
czwartek, 06 luty 2014 16:42

Azjatyckie końce świata Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

„Można by sądzić – pisze autor we wstępie do tej książki – że dziś nie ma już czego odkrywać. Co mogłoby być wyczynem na miarę podróży Herodota, Ibn Battuty, Magellana, Shackletona czy Livingstone'a?

Przeleciano dookoła globu samolotem i balonem, objechano na rowerze, byli i tacy, którzy go obiegli. Przepłynięto oceany w kajakach, zdobyto najwyższe szczyty Himalajów i największe głębiny oceanów. Cóż pozostało? Ekstrema? Ośmiotysięczniki zimą, bez tlenu, kajaki na Antarktydzie, maratony polarne, wspinaczka tyłem z zamkniętymi oczyma? Po co? W pogoni za sławą? Za pieniędzmi? Jakie motywacje towarzyszą dzisiejszym podróżnikom?"
I zaprasza do innego podróżowania. „Do wędrówki dla siebie: przez życie, aby odnaleźć swoje „ja", zrozumieć to, co ważne, i przywrócić rzeczom właściwe znaczenie. Zapraszam do podróży, która choć nie przyniesie gotowych odpowiedzi, to pomoże oswoić świat i poszerzyć horyzonty." I dzieli się wrażeniami z podróży po najdzikszych, trudno dostępnych zakątkach Azji, prawdziwych tamtejszych „końcach świata". Które poznaje od lat już niemal dwudziestu. Zwłaszcza najbardziej ulubione: Kirgistan, Tadżykistan, Chiny, Afganistan. A zna je, zwłaszcza ten pierwszy oraz drogi Pamiru, doskonale.
Pisząc: „Na pewno przejechałem większość dróg istniejących w Kirgizji", dalej zaś: „Znam niemal wszystkie trasy w Pamirze, choć nie każdą jechałem". Podróżuje głównie motocyklami, czasami samochodami. Organizuje też motorowe wyprawy w tamte strony dla rodaków i pasjonatów podróży motocyklowych z innych krajów. Książka ta jest, w przypadku trzech pierwszych wymienionych krajów, relacją z ostatniej po nich podróży. Ale z wieloma wtrętami nawiązującymi do wcześniejszych, nawet pierwszych przed wielu laty oraz miejscowości w których niegdyś był i do ludzi których poznał.
W przypadku Afganistanu natomiast jest to opis pierwszej do niego podróży w 2009 roku, z nawiązaniem jednak do następnej w 2010 roku. W niewielki i bezpieczny („Nigdy nie było tu wojny, nigdy nie było talibów") północno – wschodni region tego kraju położony między Pamirem i Karakorum oraz po północnej stronie Hindukuszu. Autora interesują przede wszystkim krajobrazy tych miejsc, zwłaszcza potężne i malownicze góry. A także ludzie, ich niezwykła różnorodność – tylko w 5-milionowej Kirgizji żyje, jak pisze, 154 narodowości i grup etnicznych – oraz skomplikowane losy oraz konflikty między nimi.
Zupełnie zdaje się go natomiast nie interesować to, co w nowe miejsca przyciąga większość turystów i podróżników: zabytki. W całej książce znalazłem na ten temat zaledwie kilka wzmianek, że coś takiego tam w ogóle istnieje. W Kaszgarze ( Sinkiang w Chinach), niegdyś ważnym punkcie na Wielkim Jedwabnym Szlaku. O kamiennej twierdzy w Taszkurganie, tamże, zamieszkanym głównie przez Tadżyków. I o buddyjskich zabytkach w jaskiniach w górach Tien-szan. A przecież nawet w tych dzikich i większości odludnych miejscach, które autor odwiedził, jest ich przecież w wiele więcej.
Natomiast przekazywania czytelnikowi wiedza na temat dziejów opisywanych stron, zamieszkujących je ludzi oraz kształtowania się granic państwowych jest imponująca.
Nie mówiąc już o współczesnych realiach. W przypadku przeszłości autor sięgał również do relacji innych polskich podróżników. Przede wszystkim kilkakrotnie cytowanego Bronisława Grąbczewskiego, polskiego kapitana, później generała w służbie carskiej, którego zadaniem znakomicie wypełnionym (w latach 1885-1890) było „psucie krwi" Anglikom na tamtym, bezpańskim wówczas obszarze między Indiami i terenami kontrolowanymi przez Rosję. M.in. wywołał on w Afganistanie rewoltę przy pomocy wygnanego z kraju brata emira.
Korzystał także z relacji Jadwigi Toeplitz-Mrozowskiej z wyprawy w Pamir w 1929 r. i innych książek. Współczesne, opisywane przez niego realia republik proradzieckich, to bieda, nierzadko wręcz nędza, korupcja, „specyfika" odpraw granicznych. Nostalgia społeczeństw za minionymi czasami radzieckimi ze względu na pracę i zabezpieczenie socjalne, chociaż na niskim poziomie. I niebywała, wielokrotnie przytaczana gościnność także bardzo biednych tubylców, nie oczekujących w zamian rewanżu. A historia ich nie rozpieszczała.

{gallery}16480{/gallery}
Kto np. w Polsce wie, że podczas antyrosyjskiego buntu Kirgizów w 1916 roku i prób ich ucieczki przed represjami do Chin przez przełęcz Bedel na wysokości ponad 4 tys. m n.p.m. zginęło od kul, bądź zamarzło, około 100 tys. ludzi? Czy o podobnej liczbie ofiar wśród Pamirców – kto w ogóle wie o istnieniu takiej narodowości? – w latach 1992-1997, na progu kształtowania się tadżyckiej państwowości. Ciekawe są informacje o narodach czy grupach etnicznych podzielonych przez granice. Np. na dwu brzegach rzeki Pandży mieszkają, obecnie część w Afganistanie, część w Tadżykistanie, ludzie mówiący tym samym unikalnym językiem wachańskim. Z tymi z południa nie sposób porozumieć się w żadnym europejskim języku. Ci z północy mówią też po rosyjsku.
Równocześnie tamte strony często zmieniają się w niespotykanym tempie. Bezdroża czy trudne do przebycia kamieniste trakty zastępują wstęgi asfaltu budowane przez Chińczyków nie tylko na ich terytorium. Zachodzą zmiany technologiczne i mentalne. „Kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy – opisuje autor sytuację w jednej z miejscowości w tadżyckim Górskim Badachszanie – robiłem miejscowym sporo fotografii. Gdy przyjeżdżam teraz, miejscowi wyjmują komórki i robią mi zdjęcia". Równocześnie jednak „Wiek XXI już tu dotarł, ale XX jeszcze nie. W tadżyckim Wachanie w kieracie wciąż drepczą powiązane ze sobą osiołki młócące kopytami zboże, w polu używa się sierpów, a krowy ciągną drewniany pług."
Mimo iż są to relacje z kilku krajów i sytuacja w miejscach, w których był autor, różni się między sobą, to ma jednak wiele cech wspólnych. Czyta się o tym znakomicie. Podobnie jak opisy gór, czy liczne ciekawostki. Np. o Polaku, który w 1995 roku wniósł na najwyższy szczyt Kirgistanu, liczący ponad 7 tysięcy m n.p.m. Pik Lenina rower, na którym z niego zjechał. O małżeństwie Haliny i Stanisława Bujakowskich z Druskiennik, którzy, jako pierwsi Polacy, wybrali się do Sinkiangu na motocyklu w 19-miesięczną podróż poślubną. O miejscach, z których do najbliższych rosnących drzew jest w linii prostej co najmniej 300 km.
Czy o kiszłaku (osadzie) Szajmak w Tadżykistanie z której do Afganistany jest podobnie mierząc, kilka kilometrów. Do Chin 20, do Pakistanu 40, a do Indii niespełna 200. Ale żeby dostać się do któregokolwiek z tych krajów trzeba by odbyć bardzo długą podróż, o wizach nawet nie wspominając. Podobnie jak z afgańskiego Sarhadu: „... w linii prostej do Chin jest stąd około 100 kilometrów. Ale jadąc do Taszkurganu – tadżyckiego powiatu autonomicznego w zachodnich Chinach, zgodnie z przepisami, trzeba by pokonać prawie 1500 kilometrów."
Zresztą żeby wjechać do Afganistanu autor musiał „pofatygować się" do sąsiedniego przejścia granicznego, bo sytuację w pobliżu wybranego tamtejsi pogranicznicy uznali za niebezpieczną. Drobiazg: ponad 500 km i dwa dni jazdy! Nie brak i innych ciekawych informacji. Np. o pustyni Takla Makan w Chinach, drugiej po Saharze największej na świecie, którą, jako nie do przebycia, omijały niegdyś karawany. Ale autor przejechał ją z południa na północ motorem asfaltową drogą tankując przy niej paliwo. Bo... pod piaskami odkryto duże złoża ropy i gazu. Czy o górach Kulun, o których mało kto u nas słyszał, a są one najwyższymi po Himalajach i Karakorum na naszym globie.
Wspomnę jeszcze o Jeziorze Sareskim, które powstało w 1911 roku, gdy na kirgiską rzekę Aksnu spadło podczas trzęsienia ziemi, zagradzając ją, ponad 6 miliardów ton skał. Grzebiąc około 300 mieszkańców i tworząc 600 metrowy zawal – obecnie największą na świecie tamę na rzece. Dziś to jezioro położone na wysokości 3,3 tys. m n.p.m. zawiera już ponad 16 bilionów litrów wody. Tama jednak przecieka, wypływa z niego rzeka. Strach myśleć co wydarzy się, jak tama ta puści, chociażby podczas kolejnego trzęsienia ziemi, i takie masy wody runą w dół.
To tylko przykładowe ciekawostki, o których można przeczytać w tej książce. Po dalsze odsyłam już bezpośrednio do niej. Uważam jednak, że warto wyjaśnić, co znaczy ten jej oryginalny tytuł. Otóż żyje w Pamirze gatunek owiec nazywany Marco Polo. I autor jadł ich mięso. Natomiast z wielkim weneckim podróżnikiem sprzed blisko 8 wieków miał tyle wspólnego, że przejechał mały fragment szlaku w Korytarzu Wachańskim w Afganistanie, który i on zapewne przebył. Warto tę książkę przeczytać i obejrzeć wiele zamieszczonych w niej kolorowych zdjęć oraz mapy terenów po których autor podróżował.

ZJADŁEM MARCO POLO. KIRGISTAN, TADŻYKISTAN, AFGANISTAN, CHINY. Autor: Krzysztof Samborski. Bezdroża, Wydawnictwo Helion, wydanie I, Gliwice 2014, str. 237, cena 39,90 zł.

Dodatkowe informacje

  • Wydawca: wydawnictwo Helion
  • Język: polski
  • Gatunek: literatura
  • ISBN: 978-83-246-8513-4
  • Recenzent: Cezary Rudziński
  • Data recenzji: 2014-02-07
  • Ocena recenzji: 5
  • EAN: 9788324685134
Więcej w tej kategorii: « Rewelacyjna Rosja Fukushima »

a