{jumi [*4]}Pierwszy kontakt z Marokiem to Casablanca, kojarzona niegdyś z kultowym filmem z Bogartem i Ingrid Bergman, jest największym miastem i największym portem morskim Maroka. Egzotycznie jest już na lotnisku. Ludzie oczekujący na połączenia tworzą oryginalną mieszankę biznesmenów, obieżyświatów i przeciętnych (co nie znaczy zwykłych) turystów. Czas traktowany jest też bardziej swobodnie, nawet jeśli chodzi o godzinę startu samolotów. Stąd można odlecieć do najpopularniejszego kurortu – Agadiru, lub do Marrakechu - miasta, które jest kwintesencją egzotyki Maroka.
{gallery}1461{/gallery}
Medinę w Marrakechu otaczają imponujące, długie na 19 kilometrów, mury w tradycyjnym dla Maroka kolorze ochry. Słonce grzeje niezmordowanie przez ponad 300 dni w roku, więc Marrakech ożywa wieczorem i nocą. Tłumy miejscowych i turystów ciągną na główny plac, Djemaa el Fna, na którym dzieje się wszystko. Najwięcej jest stoisk na których sprzedają świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, budek z miejscowym fast foodem, lub stolików otaczających parujące i pachnące przyprawami garnki z wszystkim, co nadaje się do jedzenia.
Można tam zjeść pyszny tajin za ok. 30DH, gęstą zupę harira za ok. 5 DH, lub za 5 DH ślimaki w pikantnym rosole. Nieodzowne jest wypicie wspaniale gaszącej pragnienie miętowej herbaty – najlepiej smakuje posłodzona kilkoma kostkami cukru – za 10-12DH. Warto wypić ją na tarasie jednej z okalających plac kawiarni, np. Argana lub Cafe deFrance. Nie dość, że widać z nich cały plac, to jeszcze można zrobić bezkarnie ciekawe zdjęcia. Za robienie ich na placu trzeba płacić lub... spodziewać się awantury. Nawet zwykli sprzedawcy soku krzyczą: no foto!
Wieczorno-nocny tłum przewala się przez plac dość nieskoordynowanie. Miejsca w których coś się dzieje od razu otacza krąg chętnych do wzięcia udziału w kolejnym widowisku. Nie brakuje też amatorów gier, które można ogólnie nazwać „w trzy karty". Małpki na łańcuchach, węże, a nawet nieduży krokodyl sąnieodłącznymi elementami tego kłębiącego się tłumu. Miejscowych gromadzi wyglądający na znachora jegomość, wymachujący trzymanym w ręku niedużym krokodylkiem. Pokrzykuje na otaczających go mężczyzn za, być może, prowadzenie niezdrowego trybu życia.
Furorę robi właściciel kilkudziesięciu wędek zakończonych jakby obwarzankiem, który należy umieścić na szyjce jednej z ustawionych butelek. Bezskuteczne próby nikogo nie zniechęcają. Wszyscy są zachwyceni. Kręcące się po placu kobiety namawiają na zrobienie tatuażu lub wróżą z kart. Znudzone dzieci płaczą, inne fikają koziołki lub sprzedają co się da.
Wszystko dzieje się w blasku tysięcy lampek, kłębach dymu ze straganów z jedzeniem, przy wtórze muzyki rozbrzmiewającej z różnych miejsc. Jest bezpiecznie, tylko trzeba uważać na lepkie ręce kieszonkowców i dziesiątki pędzących w różne strony skuterów, rowerów, w samochodów i dorożek. Przy zachowaniu ostrożności można bez obaw zachwycać się rozgrzanym również nocą do czerwoności słynnym placem Djemaa el Fna.
{jumi [*6]}