Zostawiamy sa{jumi [*4]}mochód na parkingu i ruszamy na spacer po jednej z największych „bocianich wiosek" w kraju położonej na „Warmińsko – Mazurskim Szlaku Bocianim. Znajduje się tu zaledwie kilka, chyba dziewięć gospodarstw, w których mieszka nie więcej niż 25 osób. Za to bocianów białych jest przynajmniej dwa razy więcej, a gdy w gniazdach pojawią się młode, ptaki zdecydowanie zdominują miejscowych.
Piotr Hryszko, przyrodnik z Żywkowa naliczył w tym roku 34 pary bocianów, które przyleciały do jego wioski. To mniej niż w latach poprzednich, ale i tak do maleńskiej miejscowości na samym końcu Polski niemal codzienne zaglądają miłośnicy białych ptaków.
Pozostali prawie sami starsi
Położona w powiecie bartoszyckim maleńka miejscowość ma pochodzenie pruskie. Zwana na początku Seweke została doszczętnie zniszczona i wyludniona podczas wojen polski – krzyżackich, potem w kornikach pojawiała się jako kilkubudynkowa osada. Dopiero w latach 80. XX wieku osiągnęła liczbę ponad 100 mieszkańców, prawie wszyscy byli potomkami Ukraińców wysiedlonych po drugiej wojnie światowej z rodzinnych miejscowości na Rzeszowszczyźnie podczas akcji „Wisła". Brak pracy i perspektyw spowodował ciągły odpływ mieszkańców do większych miast, takich jak Olsztyn czy Białystok. Jak nam powiedział jeden z mieszkańców, 65-letni Władysław Andrejew, obecnie w wiosce mieszka tylko dwoje dzieci. Oprócz ich rodziców reszta mieszkańców to przede wszystkim ludzie starsi.
{gallery}1209{/gallery}
Magiczna moc ptaków
Władysław Andrejew to postać niezwykle barwna, o której pisały gazety niemal w całym świecie. A spotkaliśmy go zupełnie przypadkiem spacerując po wyludnionej, spowitej deszczem wiosce. To on ponad 30 lat temu zaczął pomagać bocianom, które przylatywały do wioski. Budował platformy na słupach, drzewach i dachach. Na terenie swego gospodarstwa miał aż 27 gniazd. Obserwował je, a jak na zimę któryś nie odleciał, pielęgnował i karmił. Wierzy, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, w magiczną moc ptaków. Opowiada mnóstwo anegdot związanych z bocianami i historii o tym, jak dzięki nocy spędzonej w Żywkowie bezdzietne pary po dziewięciu miesiącach miały upragnionego dzidziusia. – W tym roku bociany są bardzo niespokojne i toczą zacięte walki o gniazda – dzieli się swymi spostrzeżeniami gospodarz. – Nie pamiętam, by w poprzednich latach aż tak się tłukły...
Kilka lat temu Władysław Andrejew i jego żona Anna przekazali swe gospodarstwo Północnopodlaskiemu Towarzystwu Ochrony Ptaków. Na podwórku zbudowano wieżę widokową, dzięki której turyści mogą nie tylko oglądać panoramę wioski i rozległe łąki położone wokół, ale przede wszystkim życie w bocianich gniazdach.
{jumi [*6]}