Bennett Lester Carter fascynował się muzyką od wczesnych lat dziecięcych. Najpierw grał na domowym pianinie, a potem przerzucił się na trąbkę. Chciał grać tak, jak jego brat stryjeczny, Theodor Bennett. Jednak początkowo nie udało mu się opanowac instrumentu, więc kupił saksofon altowy. Jako nastolatek zaczął grywać w jazzowych klubach Harlemu. Jego pierwszy poważny angaż to współpraca z orkiestrą Charliego Johnsona. Oprócz grania, Carter uczył się aranżować muzykę. To się opłaciło, kiedy przeszedł do big-bandu Fletchera Hendersona, gdzie aranżował m.in. sekcję saksofonów. Wkrótce po dołączeniu do zespołu, Benny zastąpił Hendersona na miejscu lidera. Z aranżacji Cartera zaczęli korzystać wielcy jazzmani – jak choćby Duke Ellington.
Choć Carter szybko stał się wirtuozem gry na saksofonie, nie chciał rezygnować z gry na innych instrumentach. Dlatego też w popularnej orkiestrze McKinney's Cotton Pickers często grywał na trąbce.
Swój własny big-bang Benny Carter założył w 1932 roku. W grupie The Chocolate Dandies znaleźli się saksofonista tenorowy Lon „Chu" Berry, puzonista Dicky Wells, pianista Teddy Wilson i perkusista Sid Calett. Ta grupa utalentowanych muzyków sprawiła, że swing nabrał nowego znaczenia i charakteru. Improwizacje stały się równie istotne co kompozycje. Jednak wysoki poziom artystyczny i prestiż zespołu nie pociagnął za sobą sukcesu komercyjnego. Carter został zmuszony do rozwiązania grupy.
Wybitny muzyk pojechał szukać szczęścia w Europie – najpierw w Paryżu, a potem w Londynie. Dla Radia BBC pracował jako aranżer. Potem zaczął koncertować w wielu europejskich krajach. Razem z nim grywali czołowi jazzmani Francji, Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Latem 1937 roku Carter prowadził w Holandii pierwszą, międzynarodową orkiestrę o mieszanym etnicznie składzie.
Kiedy w 1938 roku Carter wrócił do Ameryki, czekały go lepsze czasy. Znów stworzył orkiestrę. Grali w niej pionierzy bebopu Dizzy Gillespie i Kenny Clarke oraz takie późniejsze sławy, jak Miles Davis czy Max Roach. Muzyk współtworzył również takie standardy swingowe, jak: „When Lights Are Low", "Blues in My Heart" czy „Lonesome Nights".
W latach 50. Carter stał się jednym z pierwszych czarnych aranżerów muzyki filmowej. Stworzył ścieżki dźwiękowe do kilkudziesięciu filmów kinowych i telewizyjnych. Przyczynił się także do połączenia związków zawodowych dla białych i czarnych muzyków. Choć już rozwiązał swój big-band, to nadal koncertował – w Europie, Australii czy Japonii.
W 1969 roku ujawnił się jeszcze jeden talent Cartera – pedagogiczny. Zaproszony przez Monroe Bergera do Princeton University, Carter stał się tam profesorem wizytującym. Potem zaczął wykładać również na innych uniwersytetach – na Harvardzie, czy w Cornell. Wraz z rozpoczęciem działalności akademickiej, Benny Carter znów zaczął częściej pojawiać się na scenie. W 1974 roku wybrał się w trasę koncertową po Bliskim Wschodzie. Powrócił również do występów w Europie i Azji.
Jazzman został wielokrotnie nagrodzony w różnych konkursach i plebiscytach. Koledzy-muzycy nadali mu przydomek „King". Był gościem honorowym wielu wydarzeń i koncertów, chętnie zapraszano go do Białego Domu. Z okazji jego 75. urodzin nowojorska rozgłośnia radiowa WKCR grała utwory Cartera przez 177 godzin. Benny Carter ma też wielu uczniów i naśladowców. Jednym z nich jest Quincy Joines, który uważa, że Carter znacząco przyczynił się do integracji rasowej.
Z dzisiejszej perspektywy życie Benny'ego Cartera wydaje się pasmem sukcesów. Muzyk nie miał jednak łatwo – to on wyważał drzwi do pracy w filmie i telewizji, które wcześniej dla czarnoskórych muzyków były zamknięte.
{jumi [*7]}