Nowy system oznaczeń kursów pociągów Kolei Mazowieckich ostro zaatakowały osoby związane z warszawską komunikacją miejską.
Jeden z głównych zarzutów oparty jest na braku dostosowania testowanego systemu do oczekiwań stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego. Od marca Koleje Mazowieckie testują nowy system oznaczeń połączeń kolejowych. Na wyświetlaczach pociągów, oprócz informacji o stacji docelowej, znalazły się także numery przypisane konkretnym połączeniom. Dzięki temu, jak wyjaśnia przewoźnik, pasażerowie, którzy słabiej orientują się w siatce połączeń, unikną dotychczasowych problemów. Do wielu miejscowości odchodzi bowiem kilka połączeń, różniących się trasą. Zdaniem eksperta Instytutu Globalizacji Grzegorza Stańczaka, nie ma uzasadnienia dla tezy, że kolejarze muszą spełniać oczekiwania stołecznych urzędników. - Przecież Koleje Mazowieckie to drugi pod względem liczby pasażerów przewoźnik kolejowy w Polsce. Każdego dnia z jego usług korzystają dziesiątki tysięcy mieszkańców całego województwa mazowieckiego – podkreśla Stańczak. Zdaniem dyrektora ZTM Leszka Ruty nowy system jest „zbyt skomplikowany”. Dyrektorowi wtóruje Stowarzyszenie Integracji Stołecznej Komunikacji.
Pasażerowie „kaemki” nie kryją zdziwienia całym zamieszaniem. - Mi wystarczy informacja o stacji końcowej, ale numery mogą być przydatne dla tych, którzy podróżują pociągami KM okazjonalnie – mówi Paulina z Wołomina, codziennie dojeżdżająca pociągiem do pracy w Warszawie. – To trochę tak, jak z autobusami: jeden wsiada do autobusu jadącego „na lotnisko”, inny woli zapamiętać numery linii. A całe zamieszanie niestety potwierdza, że niektórzy warszawscy decydenci uważają, że Mazowsze jest tylko skromnym dodatkiem do stolicy.
{jumi [*9]}
