Zdaniem Wioletty Żukowskiej wzrost wydajności pracy w Polsce w ostatnich kilku latach to konsekwencja stosowania w firmach nowoczesnych technologii i wdrażania lepszej organizacji pracy. Interesujące jest to, że wysoka wydajność pracy miała miejsce w czasie spowolnienia gospodarczego. Wynika to z faktu, że przedsiębiorcy w obliczu trudności finansowych i ekonomicznych podejmowali działania mające na celu zwiększenie wydajności firm. Zapewne przyczyniły się do tego również elastyczne przepisy dotyczące czasu pracy, przewidziane w tzw. ustawie antykryzysowej. W ocenie Żukowskiej wzrost produktywności polskich pracowników ma istotne znaczenie w kontekście stosunkowo dużej liczby przepracowanych przez nich godzin. Według danych OECD, w 2010 r. Polacy pracowali średnio 1939 godz. rocznie. W UE tylko Czesi spędzili w pracy więcej czasu (1947 godz.) i – co może być zaskakujące – Grecy (2109 godz.). Korzystną tendencję związaną z wydajnością pracy w jednostce czasu potwierdzają także statystyki Eurostatu. Mianowicie w 2010 r. wzrostowi czasu spędzonego w pracy towarzyszył wzrost produktywności pracy na godzinę, który w stosunku do średniej UE wyniósł w Polsce 53,9 proc.
Mimo coraz lepszych danych ekspert Pracodawców RP podkreśla jednocześnie, że wydajność nigdy nie była naszą mocną stroną. – W raporcie OECD opartym na danych z 2010 r. jako wskaźnik wydajności pracy w poszczególnych państwach przyjęto wartość PKB na godzinę pracy. Przy takim założeniu okazuje się, że jesteśmy jednym z najmniej produktywnych państw w Europie. W czasie jednej godziny pracy Polacy wytwarzają bowiem dobra o wartości 24,7 dol., podczas gdy w Niemczech jest to 53,6 dol., a we Francji – 57,7 dol. – przypomina Żukowska.
{jumi [*9]}