Mieszkańcy największych światowych aglomeracji spędzają rocznie nie godziny, ale dni stojąc w korkach. Statystycznie w 2010 r. każdy Amerykanin stracił w nich 34 godz., a jeszcze w 1982 r. było to tylko 14 godz. Wg prognoz czas ten będzie się wydłużać osiągając w 2020 r. już ponad 40 godz. Dla tych, którzy mieszkają w miastach czas ten jest wielokrotnie dłuższy. Dla porównania w 2011 r. kierowcy poruszający się w siedmiu największych polskich miastach spędzili w korkach od 39 do 114 godzin rocznie, w zależności od miasta. Aby ulżyć kierowcom nie wystarczą nowe drogi. Samochody stały się bowiem ofiarą własnego sukcesu - ich rosnąca liczba doprowadziła do malejącej mobilności, straty czasu i pieniędzy. Korki w Ameryce kosztują społeczeństwo 100 mld dolarów rocznie, a w 2020 r. będzie to już 175 mld. Nowa infrastruktura drogowa nie rozwiązuje problemu przepustowości. W związku z tym transport musi się zmieniać i odpowiadać na zmieniające się potrzeby mieszkańców miast.
- Można zauważać duże różnice w strukturze i ewolucji transportu miejskiego między Polską a USA, jednak niewątpliwie przyszłość tego transportu w krajach wysokorozwiniętych będzie bardzo zbliżona, bo oparta na powszechnie dostępnych technologiach informatycznych - mówi Dariusz Nachyła, ekspert Deloitte ds. TMT. - W Polsce obserwujemy coraz lepszą dostępność informacji transportowej i udane lub mniej udane próby stymulowania zachowań transportowych, ale rewolucja jest jeszcze przed nami. Spektakularną sytuacją win-win dla mieszkańców i budżetu miasta byłby powszechny system rozliczania za usługi miejskie, który nagradza kierowców samochodów osobowych za zabieranie pasażerów z przystanków w przypadku zwiększonego popytu np. po zakończonym koncercie - dodaje.
{jumi [*9]}