wtorek, kwiecień 23, 2024
Follow Us
poniedziałek, 15 kwiecień 2019 10:23

Port czy pas transmisyjny? Wyróżniony

Napisane przez Krzysztof Przybył
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Port czy pas transmisyjny? fot. pexels.com

Bezrobocie – na szczęście – w ostatnich czterech latach przestało być problemem. Problemem stał się za to brak rąk do pracy.

Otworzyliśmy swój rynek dla pracowników ze Wschodu, ale też i z państw azjatyckich. Jednak brak pracowników to nie tylko polski problem. Jeśli nie zmienimy prawa i przede wszystkim podejścia administracji, możemy stać się jedynie pasem tranzytowym w drodze na Zachód.

O tej ważnej kwestii mówi były wiceminister gospodarki i wiceminister Skarbu Państwa Rafał Baniak w wywiadzie opublikowanym w ostatnim numerze internetowego DWU.TYGODNIKA Instytutu Staszica. Rafał Baniak – od lat przyjaciel Fundacji „Teraz Polska” – dzisiaj jest prezesem Strategic Workforce Institute i zajmuje się problematyką sprowadzania pracowników zza granicy. Polecam serdecznie lekturę, a jeszcze bardziej – głębszą nad nią refleksję.

Cieszy fakt, że Polska jest otwarta na imigrantów. Na tych, którzy wiążą z naszym krajem swoją zawodową przyszłość, a nie liczą na świadczenia socjalne. Na tych, którzy szanują otwartość Polaków i wyznawane przez Polaków wartości. To właśnie Polska jest w czołówce państw, które przyjmują imigrantów. Dają im pracę, fakt. Ale co dalej?

Pomijam kwestię, że uzyskanie pozwolenia na pracę dla cudzoziemca jest procesem czasochłonnym, a przecież firmy nie planują zatrudnienia kierowcy czy robotnika rok naprzód, lecz zgłaszają zapotrzebowanie ze względu na najbliższe, pilne projekty. Wydolność urzędów jest za mała. Większym problemem jest to, że rządzący w ogóle nie przejmują się tym, iż zagraniczni pracownicy mogą zwyczajnie odpłynąć do Niemiec i innych krajów Europy.

Jasne, w Niemczech zarobią więcej. Przynajmniej obecnie. Lecz nie tylko miesięczna stawka decyduje o związaniu się z danym rynkiem pracy. Niezmiernie ważne są – czego nasi decydenci zdają się nie dostrzegać – perspektywy. To, czy Ukrainiec albo Białorusin ma pewność zatrudnienia, to, czy będzie mógł ściągnąć do Polski rodzinę, czy jego dziecko będzie uczęszczać do polskiej szkoły. Nie bagatelizowałbym również faktu, że z Polski do rodzinnego miasta za Bugiem może dojechać szybciej i taniej, niż z Niemiec czy Holandii. 

Jesteśmy krajem otwartym na zagranicznych pracowników, lecz traktujemy ich jako chwilową pomoc. Jednak demografii nie da się oszukać: tacy pracownicy potrzebni są dziś, ale będą również niezbędni za kilka, kilkanaście lat. Wiem, że dla polityków perspektywa sięga czterech lat, czyli następnych wyborów parlamentarnych, lecz przedsiębiorcy liczą czas inaczej. Sprawa jest poważna i ponadpartyjna. Rafał Baniak zauważył, że mamy szansę stać się dla pracowników z zagranicy portem docelowym. Ba, jeśli chodzi o osoby ze Wschodu, one tego by chciały. Tylko, że to Polska musi do tego zachęcić.

Dlaczego tego nie robi? Obawiam się, że to nasze nieszczęsne „jakoś to będzie”. Działanie tu i teraz. Kto wie, ile jeszcze potrwa gospodarcza koniunktura, więc szansę trzeba wykorzystać natychmiast. Ponadpartyjnie i pozawyborczo.

a