Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 20 kwiecień 2015 10:39

Składki zamiast kosztów

Napisane przez Krzysztof Przybył / natemat.pl
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Czy w Polsce lepiej być prezesem państwowej spółki, ministrem, czy liderem związkowym w jednym z dużych koncernów? Bez dwóch zdań – ta druga opcja jest znacznie bardziej korzystna.

To, że związki zawodowe kosztują nas - podatników sporo, jest sprawą ogólnie znaną. Natomiast skala tych kosztów może wprawić w zdumienie również tych, którym – jak autorowi niniejszego felietonu – wydawało się, że wiele już widzieli. „Puls Biznesu" podał informacje na temat zarobków związkowych liderów w państwowych spółkach. Chodzi o przedsiębiorstwa, które są w trakcie modernizacji i restrukturyzacji oraz ograniczania kosztów z wyłączeniem wydatków na organizacje związkowe.

W wąskiej grupie rekordzistów jest PGNiG, które rocznie przeznacza na związki 9 mln zł. Bo jest też na co wydawać: w grupie działa czterdzieści organizacji związkowych. 1,6 mln zł rocznie idzie na pensje związkowych liderów, którzy zarabiają – jak informuje „Puls" – nawet po 17 tys. zł miesięcznie. Etat związkowcy to zwolnienie od wszelkich innych obowiązków w spółce, nietykalność i pokaźne wypłaty tak długo, aż ktoś inny nie zechce wskoczyć na miejsce takiego lidera.

Ta sama gazowa spółka od wielu miesięcy wdraża program poprawy efektywności, wprowadza dobrowolne odejścia (na które jest podobno więcej chętnych, niż przewidziano miejsc), szykuje się do uwolnienia rynku. Szkoda, że w tym programie pozostaje jedna, nienaruszalna pozycja, czyli środki na związki. Każdy menedżer państwowej spółki wie doskonale, że wojna ze związkami kończy się z reguły odejściem zarządu, a poza tym obowiązujące prawo skutecznie chroni związkowych przywódców.

PGNiG to tylko przykład, bowiem podobnie albo jeszcze kosztowniej jest w innych wielkich spółkach – o tych kolejowych i ich związkowych liderach media co rusz donoszą bulwersujące informacje. Krytyk takiego stanu rzeczy nie musi być od razu wściekłym liberałem, który chciałby rozpędzić związki zawodowe na cztery wiatry. Pisałem już, że równie sceptycznie podchodzę do demagogii głoszonej z pozycji liberalnych, jak i etatystycznych. Ale czy koszt utrzymania związków musi aż w takim stopniu spoczywać na właścicielu firmy?

Żeby założyć związek i korzystać z przywilejów, potrzeba niewielkiej grupy ludzi i pewnej dozy obrotności. Dalej sprawy toczą się same. Warto wrócić do źródeł, czyli do finansowania działalności organizacji związkowych ze składek i darowizn. To będzie najlepszym testem na faktyczną siłę danego związku. Związek zawodowy powinien służyć budowaniu dialogu między pracownikami a władzami spółki, mediować i skutecznie rozwiązywać problemy. Zmiana systemu finansowania organizacji związkowych to najlepsza droga do ukrócenia patologii, które finalnie szkodzą samym związkom.

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL