Zdaniem przedstawicieli branży przyjęte przepisy nie dają ku temu skutecznych narzędzi, natomiast znacząco zwiększają pole uznaniowych decyzji urzędników. Mogą być również korupcjogenne. Teraz o losach ustawy zdecyduje Senat.
Bubel prawny
Ustawa procedowana jest niemal dwa lata. Latem 2013 r. Kancelaria Prezydenta zaprezentowała projekt przepisów, kompleksowo regulujących sprawy związane z porządkowaniem przestrzeni publicznej – w tym m.in. budowy farm wiatrowych i innych inwestycji ingerujących w krajobraz. Skutecznie zadziałało lobby farm wiatrowych i deweloperów. W rezultacie przepisy, które wyszły z Sejmu, stanowią cząstkę pierwotnie planowanych rozwiązań, dotyczą bowiem wyłącznie kwestii reklamy zewnętrznej w polskich miastach. W dodatku budzą one szereg kontrowersji.
Niezwykle nieprecyzyjna jest ustawowa definicja reklamy. W myśl tego aktu, reklamą jest każda informacja wizualna nie będąca znakiem drogowym lub znakiem w rozumieniu ustawy o ochronie zabytków lub ochronie przyrody. Można pod tę definicję podciągnąć praktycznie wszystko.
Co istotne, szczątkowa ustawa krajobrazowa nie daje skutecznych narzędzi do usuwania „reklamowych śmieci" – dzikich, szpecących metropolie reklam. Procedura doprowadzenia do usunięcia takich nośników będzie tak samo uciążliwa, jak w chwili obecnej. Z dużymi restrykcjami będą się za to musiały liczyć firmy legalnie zarządzające nośnikami. Zgodnie z przepisami, gminy nie tylko będą decydować o tym, gdzie mają stać nośniki, ale też o wyglądzie reklam – mają decydować, z jakich materiałów mogą być zrobione tablice reklamowe.
Urzędnicy z ogromną władzą
Warto podkreślić, że to urzędnicy gminni będą w myśl nowego prawa decydować, czy na prywatnej działce właściciel może postawić nośnik. Otwiera to ogromne pole do nadużyć i korupcji. W dodatku ustawa nie przewiduje żadnych odszkodowań dla właścicieli działek, na których obecnie stoją reklamy.
Ustawa nakłada kolejne daniny na obywateli – jeśli samorząd zgodzi się na umieszczenie nośnika, to będzie mógł pobierać opłatę w wysokości 2,50 zł za dzień plus 20 gr za każdy metr kwadratowy powierzchni. Za umieszczenie reklamy bez zgody gminy lub w formie niezaakceptowanej przez gminę będzie grozić nawet ograniczenie wolności. Będzie również możliwy przepadek mienia, na przykład podnośnika służącego do klejenia tablic.
Pracom nad ustawą w Sejmie towarzyszyła atmosfera skandalu – w ostatniej chwili, wskutek zainteresowania mediów i opozycji z projektu wycofano zapisy preferujące firmę należącą do jednego z wielkich koncernów medialnych. Jeszcze w kwietniu ustawą zajmą się senatorzy. Przedstawiciele branży reklamy zewnętrznej po cichu liczą, że na tym etapie zostaną poprawione najbardziej – ich zdaniem – szkodliwe zapisy.