środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
poniedziałek, 03 luty 2014 10:05

Socjalistyczna premiera Tuska

Napisane przez Tomasz Wróblewski / tocowazne.pl
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Rząd ma swoją telewizje, której misją jest promowanie rządu. Rząd ma koncerny energetyczne, które podejmują nierentowne projekty, żeby generować sztuczne zatrudnienie.

Ma koncerny paliwowe, które manipulują ceną benzyny, żeby poprawić nastrój przed wyborami. Pociąga za sznurki największego banku, lokalne władze wydają swoje gazety, niszcząc prywatną konkurencję. Zawiaduje kolejami, samolotami, aż dziw, że dopiero teraz wpadł na pomysł rządowego podręcznika dla pierwszoklasistów. Premier Tusk, powoli ale konsekwentnie, buduje solidne podstawy socjalistycznego państwa. W którym edukacja pełni oczywiście ważną rolę. Jeden podręcznik, jedna wykładnia ideowa i co tu dużo gadać – trochę więcej państwa i więcej publicznych pieniędzy do rozdania.

Premier uważa, że książki są dziś za drogie, bo wydawcy wydają je dla zysku. A premier... wiadomo pracuje z miłosierdzia. Zamiast płacić 249 zł za zestaw, rodzice dostaną podręczniki za darmo. Rząd oszczędzi na prowizji, na dodatkowych ćwiczeniach, na stronach do rysowania i nie będzie żadnego wyboru. Jeden podręcznik za darmo. Bardziej nie da się ulżyć rodzicom. Proste. Genialne.

Premier Tusk nawet nie wyobraża sobie, ile z tych jego prostych lewicowych pomysłów, które wdraża w ostatnim czasie, próbowano i wdrożono w przeszłości. Ile to rządów miało ulżyć swoim obywatelom. Szczęśliwie większość już zbankrutowała. Jeden, francuski rząd prezydenta Hollanda właśnie wycofuje się ze swoich genialnych projektów.

Skąd u premiera ta ślepa wiara, że jeden podręcznik, jak jedna kiełbasa, jeden telewizor, jeden samochód i jeden proszek do prania, pozostają marzeniem każdego Polaka. Niektórzy pewnie pamiętają, że kiedyś produkowaliśmy tanie radia, tanie pralki, tanie mieszkania. Wszystkie tandetne i wszystkie sprzedawały się, bo innych nie było. A te co były, to też tak naprawdę ich nie było, bo takie były tanie, że nikomu nie opłacało się ich produkować.

Teoretycznie jeden darmowy podręcznik powinien być tańszy. Teoretycznie. I teoretycznie darmową mamy już służbę zdrowia. Ale pieniądze, jakie wydajemy dziś na leczenie, licząc razem składki zdrowotne, łapówki, wydatki na prywatnych lekarzy, są oczywiście astronomicznie wysokie. O jakości szkoda nawet gadać.

Podobnie z kolejami, brudne, wiecznie spóźnione, lekceważące pasażera, ale są jedne, choć nie koniecznie muszą być tańsze. Ale trzeba było deregulacji przewozów autobusowych żeby zobaczyć różnicę między starym przaśnym PKSem a Polskim Busem. Czy ktoś pyta nas, czy nie wolimy więcej zapłacić za kolej, która nie wyrzuca pasażerów zimą w polu, która dojeżdża na czas i nie musi kilka razy w roku zmieniać rozkładu jazdy? Czy ktoś pyta, czy wolimy żeby było tanio i byle jak, czy chcemy dla naszych dzieci czegoś więcej.? Pani minister przyjęła program darmowych podręczników bez konsultacji i rozmów z wydawcami. W socjalizmie takich pytań się nie zadaje. W socjalizmie co najwyżej zastrasza się krytyków.

Premier Tusk zasugerował, że ci którzy będą przeciwko programowi chcą żeby wydawcy bogacili się na krzywdzie rodziców. To tak jakby powiedzieć, że sklepikarz sprzedając chleb biednym żeruje na jego krzywdzie. Prawnik,na krzywdzie oskarżonego. Dentysta na bólu zęba, a psychiatra? A polityk... A polityk Panie premierze, przecież nie robi tego z troski o dzieci, tylko o władzę. Oferuje darmowy podręcznik, który co prawda za rok, za dwa okaże się bublem, a potem okaże się zbyt drogi, żeby rozdawać go za darmo i trzeba będzie wprowadzić kolejny podatek, ale ideologicznej kontroli nad wykształceniem dzieci nikt już partiom nie odbierze.

 

a