– Zobowiązania do redukcji emisji, skutkowałyby zatrzymaniem światowego wzrostu gospodarczego, a w rezultacie – bankructwem wielu przedsiębiorstw, większym bezrobociem i powiększaniem się zadłużenia na skutek przeciążenia systemów socjalnych wielu państw – tłumaczy Teluk. – Politycy nie będą więc ryzykowali – dodaje. Wszystko wskazuje więc na to, że „ekologiczne” intencje polityków i organizacji pozarządowych, wmawiających opinii publicznej od wielu lat, że „globalne ocieplenie” jest najpoważniejszym zagrożeniem dla ludzkości, nie były szczere, skoro można z nich tak łatwo zrezygnować. Politycy oraz autorytety biorące w tym udział powinny zatem przyznać się do faktu, że przez ostatnie kilkanaście lat, opinia publiczna była wprowadzana w błąd nieścisłymi informacjami dotyczącymi rzekomych zagrożeń wynikających z efektu cieplarnianego – uważa Instytut Globalizacji.
Minister ochrony środowiska Marcin Korolec zapowiadając pracę polskiej prezydencji podczas szczytu klimatycznego podkreślał: - Globalne porozumienie jest potrzebne, żeby skutecznie walczyć ze zmianami klimatu. Jego brak oznaczałby nierówne traktowanie podmiotów i emigracje emisji. (…)Wierzymy, że konferencja może spełnić pokładane w niej oczekiwania na określenie stanowiska względem przyszłości Protokołu z Kioto i wyłonienia planu działań jak osiągnąć nowe globalne porozumienie w sprawie klimatu. Chciałbym zaznaczyć, że ewentualne porozumienie w Durbanie nie będzie wprowadzało żadnych dodatkowych zobowiązań dla Unii i Polski – poza istniejącymi.
{jumi [*9]}