{jumi [*4]}Z dobrze poinformowanych źródeł wynika, iż istnieje duże prawdopodobieństwo zakupu wadliwego sprzętu niemieckiej produkcji. Okręt z defektem może być co prawda tańszy niż inne, ale może to być oszczędność kosztem narażenia życia polskich marynarzy... Niewyjaśnione w pełni do dziś okoliczności katastrofy okrętu podwodnego K-141 Kursk ciągle wywołują liczne spekulacje na temat możliwych przyczyn tragedii. W tym roku obchodzimy 10. rocznicę zatonięcia jednego z najnowocześniejszych rosyjskich okrętów podwodnych. Czy teraz czeka nas polska powtórka z historii? Niestety, nie jest to wykluczone.
Niedawno pisaliśmy o planie zakupu przez MON nowego uzbrojenia. Krążą pogłoski, że ministerstwo prowadzi rozmowy z rządem greckim na temat zakupu prototypu okrętu podwodnego U-214 za niewygórowaną cenę (chodzi o miliony euro!) w porównaniu do sprzętu najwyższej jakości. Niestety, cena absolutnie nie idzie w parze z jakością. Media w Polsce i na świecie już od dawna rozpisywały się o licznych problemach z tym prototypem. U nas wspominało o tym czasopismo„Nowe Technologie Wojskowe" (nr 10/2008). Polska nie jest krajem, który potrzebuje bardzo rozwiniętej floty podwodnej (zważywszy na fakt, że Bałtyk jest dość płytkim morzem),. Czym innym jednak jest zminimalizowanie inwestycji w tym zakresie, a czym innym – zakup wadliwego sprzętu. Ale przyjrzyjmy się temu bliżej.
W 2000 r. rząd Grecji zawarł ze stocznią Helenic Shipyards SA ze Skaramangi (zwaną także stocznią Skaramanga), wykupioną przez niemiecki koncern TKMS (ThyssenKrupp Marine Systems) umowę na zakup trzech okrętów U-214. Wartość tego kontraktu wyniosła ok. 1,5 miliarda euro. Grecja wpłaciła 80% wartości przed dostawą. Prototyp okrętu został jeszcze wyprodukowany w Niemczech, kolejne zaś produkowane były w greckiej stoczni. Prototyp okrętu podwodnego U-214, tzw. Papanikolis, produkowanego przez TKMS, został zwodowany w 2004 r. Odbiór Papanikolisa planowany był na wrzesień 2005 r., jednak termin ten był wielokrotnie przekładany. W końcu w listopadzie 2006 roku grecki resort obrony podał informację o odmowie podpisania aktu odbioru okrętu z powodu występujących w prototypie problemów technicznych. Okręt ten miał sześć poważnych wad. Niektóre mogły utrudniać pracę, jednak kilka z nich stwarzały bardzo poważne zagrożenie dla załogi. Przy testach prototypu okazało się, że kąt przechyłu okrętu był tak duży, że miało się wrażenie, iż jednostka wywróci się do góry dnem. Jak zgodnie twierdzą eksperci, przy tak dużym przechyle bocznym okrętu może dojść do wycieku kwasu do przewodów wentylacyjnych, przez co istnieje poważne ryzyko powstania zabójczych oparów chloru.
Niedawno zapadła decyzja o przejęciu udziałów w greckiej stoczni przez Abu Dhabi Mar (ADM), inwestora ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich od TKMS. Jednak przejęcie stoczni w Skaramandze przez ADM uwarunkowane zostało sprzedażą trzeciej stronie niespełniającego wymogów prototypu U-214. I tu właśnie zaczyna się rola naszego państwa. Okręt, którego chcą się pozbyć Grecy, może zostać wciśnięty polskiej armii. Z wiarygodnego źródła, zbliżonego do MON, dowiedzieliśmy się, że takie rozmowy trwają. Czy ministerstwo zamierza zaryzykować życie polskich marynarzy i kupić wadliwy okręt? Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Na sprawę warto spojrzeć w szerszym kontekście, przyglądając się ostatnim doniesieniom medialnym na temat metod lobbingowych stosowanych przez niemieckie koncerny. O przypadkach korupcji pisał m.in. „Financial Times". Zdaniem dziennika, koncern Daimler, producent mercedesów, od 2008 roku wydał kilkadziesiąt milionów dolarów w 22 krajach – głównie w Europie Południowej i Wschodniej, na Bliskim Wschodzie, Azji i Afryce – na tzw. „specjalne zniżki" i „prowizje", które miały zapewnić przychylność odpowiednich władz. Przed rokiem za takie procedery została prawomocnym wyrokiem sądowym ukarana jedna z największych grup przemysłowych w Europie – niemiecki MAN. Problemy takie ma też Ferrostal, firma, która do 2009 r. należała do MAN, i, jak wynika z nieoficjalnych informacji, załatwiała kontrakty dla niemieckich firm zbrojeniowych.
Ciekawe są również działania niemieckich firm (w tym TKMS) na Bliskim Wschodzie. To jeden z ważniejszych regionów, do których trafia niemiecki eksport – niemieckie produkty i usługi stanowią 14,9% importu samych tylko Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ostatnio, ze względu na kryzys, coraz więcej firm wycofuje się z tych rynków – w tym także TKMS. Jednak w przypadku tego koncernu można się pokusić o stwierdzenie, że stosunki z krajami arabskimi przechodzą na inny poziom. TKMS mimo wycofania z rynku arabskiego, umacnia współpracę z Emiratami. W końcu sprzedaż greckiej stoczni, a dokładniej większości udziałów, arabskiej firmie Abu Dhabi Mar, stanowi silne partnerstwo.
Polska armia zamierza w najbliższych latach zmodernizować swoje zaplecze techniczne. Do 2018 roku planowany jest zakup uzbrojenia za łączną kwotę 31 mld zł. Polska staje się więc łakomym kąskiem dla producentów zbrojeniowych. W przetargach na sprzęt wojskowy – zwłaszcza w przypadku zakupu okrętu podwodnego, pojawiają się bardzo duże kwoty. Miejmy nadzieję, że polska marynarka ostrożnie podejdzie do tych inwestycji oraz dokładnie wszystko sprawdzi zanim podejmie ostateczną decyzję od kogo i jaki okręt kupić.
{jumi [*9]}