wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
poniedziałek, 14 listopad 2016 14:09

Handel (bez) dnia siódmego

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Handel (bez) dnia siódmego fot. freeimages.com

Projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę budzi ogromne emocje. Właśnie tego dnia zakupy robi 74 proc. Polaków, a 54 proc. robi to przynajmniej raz w miesiącu.

Obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele po głosowaniu 6 października został skierowany do sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, gdzie będzie dalej procedowany. NSZZ „Solidarność”, która była jego inicjatorem, liczy na to, że ustawa niedługo wejdzie w życie.

„Niedziela w polskiej tradycji jest dniem świętym i rodzinnym” – czytamy w uzasadnieniu projektu. Podpisało się pod nim ponad pół miliona podpisów, jednak nie znalazł pełnego poparcia społecznego. Jak pokazują wyniki sondaży, zdanie Polaków na temat niedzielnych zakupów jest niemal równo podzielone. Wg badań TNS, wykonanych na zlecenie w Konfederacji Lewiatan, przeciw zakazowi jest 55 proc. ankietowanych, 32 proc. go popiera, a 13 proc. nie ma ten temat zdania. Co więcej, nawet sami pracownicy handlu nie są w tej sprawie jednomyślni. Za tym rozwiązaniem jest  tylko 49 proc. z nich, 42 proc. jest mu przeciwnych, a 9 proc. nie ma zdania. W dodatku połowa zwolenników zakazu niedzielnego handlu jest gotowa zmienić zdanie.  

Ograniczenia dotyczące handlu w niedziele obowiązują tylko w 9 krajach Unii Europejskiej. Najbardziej restrykcyjne są w Niemczech i Austrii, gdzie tzw. „niedzielna cisza” dotyczy wszystkich sklepów. Jednak w Niemczech od kilku lat w poszczególnych regionach zwiększa się liczba handlowych niedziel. Węgry, które wprowadziły zakaz, wycofały się z niego po roku.

Według polskiego obywatelskiego projektu, zakaz handlu ma obowiązywać od godz. 6 w niedzielę do godz. 6 w poniedziałek. Byłyby jednak wyjątki. W niedziele mogliby pracować właściciele małych osiedlowych sklepików, jeśli sami staną za ladą. Nie dotyczy to jednak franczyzobiorców ani ajentów. Sklepy działające przy stacjach benzynowych będą mogły być otwarte pod warunkiem, że ich powierzchnia sprzedaży nie przekracza 80 m kw., a na stacjach przy autostradach – 150 m. Piekarnie i cukiernie będą mogły pracować tylko do godz. 13 działające przy zakładach produkcyjnych. Czynne będą mogły być kioski o powierzchni do 50 m kw., jeśli sprzedaż prasy, biletów komunikacji miejskiej, wyrobów tytoniowych oraz kuponów totalizatora sportowego stanowi minimum 30% miesięcznego przychodu ze sprzedaży,  podobnie jak sklepy z pamiątkami, upominkami i dewocjonaliami i kioski z kwiatami. Na lotniskach, dworcach kolejowych i autobusowych byłoby można robić zakupy tylko w sklepach o powierzchni do 25 m kw. Zakaz nie dotyczyłby aptek i punktów aptecznych.

Eksperci ostrzegają o konsekwencjach wprowadzenia ustawy. Najmocniej odczuje je rynek pracy, zwłaszcza na prowincji, gdzie o zatrudnienie najtrudniej. Według Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), która reprezentuje wielkie sieci handlowe, pracę może stracić nawet 40 tys. osób. Z kolei światowa organizacja doradcza PwC przewiduje, że liczba ta mogłaby wynosić nawet 85,5 tys. Za wprowadzenie ustawy zapłaciliby pracownicy handlu oraz firm, które go obsługują – sprzątających czy ochrony mienia. Kina oraz restauracje, które znajdują się w galeriach handlowych, także dotknęłaby redukcja zatrudnienia. To nie wszystko. W niedziele nie pracowałyby również centra logistyczne, magazyny i terminale kontenerowe. Sklepy internetowe nie mogłyby wysyłać zamówień aż do poniedziałku do 6 rano. Straty odczułyby też sklepy znajdujące się przy granicy z Niemcami, które korzystają na ograniczeniach niedzielnego handlu obowiązujących w swoim kraju.

Łatwo przewidzieć, że z wejściem zakazu wzrosną ceny. Aby „odbić” sobie stratę 40 dni handlowych, w których obroty są najwyższe, galerie podniosą czynsze najemcom lokali, co nieuchronnie odbije się na naszych portfelach. Według ekspertów z Centrum im. Adama Smitha, zamknięcie mniejszych i dużych sieci w niedziele spowoduje wzrost cen jednostkowych o 20 proc.

Gdyby ustawa weszła w życie w proponowanym kształcie, rozkładane dotąd na dwa dni zakupy, trzeba będzie robić w sobotę. Oznacza to zatłoczone sklepy, parkingi i kilometrowe kolejki przy kasach, co będzie dodatkowym obciążeniem nie tylko dla klientów, ale i dla siedzących przy nich pracownikach. Czy tego właśnie pragną dla nas wszystkich autorzy projektu ustawy?

Na forach internetowych trwa gorąca dyskusja na temat wolnych od handlu niedziel. Czemu ktoś decyduje za mnie, kiedy mam chodzić do pracy – czytamy w komentarzach. „Skąd taka troska o handlowców w niedzielę? Jeżeli wolne, to dla wszystkich – dla PKP, samolotów, autobusów, restauracji, radia, telewizji, elektrowni, stacji benzynowych. To jakaś obsesja z tym handlem?” - napisał @Janusz na kontakt24.pl.

Jaki będzie ostateczny kształt ustawy, na razie nie wiemy. Padają propozycje stopniowego zwiększania liczby wolnych dla handlu niedziel w celu uniknięcia szoku dla gospodarki. Skłania się ku temu PSL. Z kolei wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z Kukiz'15 mówił w wywiadzie dla „Wprost”: –  Polacy mają prawo decydować, czy chcą robić zakupy, czy nie. Możemy zrobić w tej sprawie referendum albo przenieść decyzję na poziom samorządu. Rząd czy Sejm nie powinny decydować o tym, co ludzie robią w niedzielę.

a